Krew hydry - Michelle Madow | Recenzja

Tytuł: „Krew hydry”
Autor: Michelle Madow
Przekład: Daria Kuczyńska - Szymala
Wydawnictwo: Kobiece/ Young
Ilość stron: 285
Moja opinia: 7/10


„Proroctwo cieni” to jedna z tych książek, które pochłonęłam w jeden dzień. Co ciekawe – ta pozycja nie należy do jakiś bardzo ambitnych czy złożonych – jest wręcz bardzo prosta, a jednak mi się spodobała – właśnie dzięki tej prostocie, dzięki temu, że śmiesznie łatwo mogłam oderwać się od świata i zagłębić się w tę historię o potomkach greckich bogów (dobra, nie wszyscy, ale uogólnijmy to, okey? ;P). Więc w sumie kiedy pojawiła się zapowiedź drugiej części – chciałam ją przeczytać i dowiedzieć się, co będzie dalej.

Przeszliśmy razem wystarczająco wiele, bym wiedział, że mogę ci ufać.”

W tej części bohaterowie zmagają się z kilkoma „trudnymi” zadaniami, które, można powiedzieć, wyznaczyli im Greccy Bogowie. Działają całą piątką – Nicole, Danielle, Blake, Kate i Chris – jako Elementals, mają moce żywiołów, tj. każde z nich potrafi kontrolować jeden żywioł. Dobra, to Ci, którzy nie znają serii stwierdzą – ale przecież żywioły są cztery. Nicole jest, jakby to powiedzieć – inna. Jest takim środkiem, a jej moc jest największa i nie obejmuje konkretnego żywiołu.

Wracając do fabuły – portal do Kerberosu zaczyna się osłabiać, potwory tam uwięzione coraz częściej przenikają do świata ludzi. A kto ma się tym zająć, jeśli nie Elementals? Cała piątka ma przed sobą zadanie, aby stworzyć miksturę, dzięki której będzie im łatwiej walczyć. Tylko że zdobycie składników nie będzie takie proste – a przynajmniej nie w teorii.

Dobra, na samym początku pragnę zaznaczyć, że mam wrażenie, jakoby w tym tomie Nicole zmądrzała. Kto czytał „Proroctwo cieni”, ten pewnie kojarzy to irytujące przeświadczenie „że choćby nie wiem co, to ona uratuje, bo ma moc uzdrawiania” itd. Tutaj też się takie coś pojawia, ale znacznie rzadziej i zwyczajnie Nicole ma bardziej racjonalne podejście do tego. W dodatku mądrzej myśli, ale i tak nie jest nieomylna. Co do reszty bohaterów – tu jakiejś wielkiej zmiany nie zauważyłam, ale oni mnie nie irytowali wcześniej... no może poza Danielle, ale to inny poziom ;P W sumie jeśli o niej mowa, to ją też jakoś tak bardziej polubiłam.

Jedna rzecz się stety/niestety nie zmieniła – prostota. Te wszystkie sytuacje, wydarzenia nadal są proste i mam tu na myśli, że autorka nie wysiliła się, żeby podsuwać bohaterom nieco kłód pod nogi, żeby się musieli porządnie nagłówkować jak rozwiązać jakiś problem, nie stawiała ich przed podbramkowymi sytuacjami. Owszem, czasem powiało grozą, ale tylko powiało i nic więcej. Rozwiązania pewnych problemów... były tak banalne, że aż nierealne, nawet w tym fantastycznym świecie. Może ja do tego tak podchodzę, że mam za sobą naprawdę sporo historii fantasy, w których bohaterowie całymi dniami dochodzili do rozwiązania sprawy, okupili to sporą ilością ofiar, krwi, potu i łez. Albo że zwyczajnie autorzy robili im ciągle pod górkę.

Mimo tego co napisałam... podtrzymuje swoje zdanie, które napisałam na temat pierwszej części – dzięki tej prostocie czyta się wręcz błyskawicznie, gdybym zabrała się za „Krew hydry” w wakacje to na spokojnie machnęłabym to w pół dnia. Michelle Madow ma naprawdę leciutki styl, a dodatkowo ciekawie opisuje to, co się akurat dzieje. Nie przynudza, nie męczy ilością opisów, ale wręcz przeciwnie – potrafi zaintrygować, nawet jeśli i tak przewidujemy bieg wydarzeń.

Myślę, że jeśli szukacie leciutkiej fantastyki, tak żeby poczytać dla samej przyjemności i nie musieć przy tym myśleć, zwyczajnie mogąc zapomnieć o wszystkim – to Elementals będzie dobrym wyborem. Ale w przypadku, kiedy szukacie bardziej wymagającej fantastyki, to możecie się zawieść. A co z trzecim tomem? Jest zapowiedziany na listopad z tego co widziałam w zapowiedziach wydawnictwa i przyznam się szczerze, że nie wiem... Z jednej strony mnie ciekawi co wydarzy się dalej, więc chciałabym się tego dowiedzieć, ale z drugiej – mam ostatnio taki niedobór czasu, że niewykluczone, że jeśli przeczytam, to w maju, po maturze. Czas pokaże ;)


Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję:


Do następnego! 
 





12 komentarzy:

  1. Druga część jeszcze przede mną, nie mogę się doczekać aż po nią sięgnę :D
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Może w przyszłości sięgnę po tę serię :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Motyw żywiołów to jeden z moich ulubionych motywów, ma ogromny potencjał i można go wykorzystać na tak wiele sposobów. Nie jest jednak rozchwytywany i nie znam zbyt dużo wizji tego motywu. I jeszcze żadna wizja nie okazała się lepsza od mojej ulubionej, przedstawionej w Avatarze Aangu :D I wątpię, by ta tutaj okazała się od tego lepsza :P Ale nie wykluczam sięgnięcia po tę serię, może kiedyś nadejdzie taka chwila :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm po części masz rację, nie jest w pełni wykorzystany potencjał żywiołów, ale co nieco o tym jest :D

      Usuń
  4. Raczej czytam mało fantastyki, wiec pewnie odpuszczę sobie tę serię. Świetna recenzja, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jestem do końca przekonana, za dużo mam też teraz do czytania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem :D Zajmij się najpierw tym, co masz ^^

      Usuń

Hej! Zostaw proszę po sobie jakiś ślad ♥ Każdy jeden komentarz to dla mnie wielka motywacja! A jeśli spodobał Ci się mój blog to zaobserwuj, by być na bieżąco z postami ;)
Nie zapomnij zostawić adresu do swojego bloga - z chęcią zajrzę.

Copyright © 2014 Readforrhys , Blogger