Z dala od świateł - Samantha Young | Recenzja

Tytuł: „Z dala od świateł”
Autor: Samantha Young
Przekład: Ewa Górczyńska
Wydawnictwo: Burda Książki
Ilość stron: 462
Moja opinia: 8/10


Samantha Young to niewątpliwie jedna z moich ulubionych autorek, a pierwsze spotkanie z jej twórczością miałam z „Wszystko przed nami”, które tak się składa jest pierwszą częścią „Z dala od świateł”. A zanim zwątpicie jeśli nie czytaliście wspomnianej wcześniej książki – spokojnie, w „Z dala od świateł” nie znalazłam żadnych nawiązań do poprzedniej części. Do sięgnięcia po tę pozycję skusiło mnie samo nazwisko autorki, nie okładka, nie opis, a zwyczajnie Samantha Young w miejscu autora. Jak więc wypada ta historia?

Miłość nie polega na ściąganiu kogoś do swojego poziomu. Miłość to dostrzeganie w ukochanej osobie jej najlepszej możliwej wersji.”

„Z dala od świateł” podobnie jak „Wszystko przed nami” rozgrywa się w Szkocji, a mianowicie w Glasgow. Główną bohaterka jest Skylar, młoda dziewczyna... która żyje na ulicy, zarabia jako uliczny grajek. Ale dlaczego, skoro jest (lub była) wokalistką znanego zespołu, który odnosił ogromne sukcesy. Cały czas czułam tą nutkę tajemnicy, przecież już z opisu dowiedziałam się, że jest ona gwiazdą muzyki, to w takim razie dlaczego bez grosza przy duszy mieszka na ulicy? Byłam bardzo ciekawa co takiego doprowadziło do takiej sytuacji i cieszyłam się, że nie od razu zostaje to wyjaśnione. Wręcz przeciwnie – Samantha krok po kroku odsłania przed nami kolejne elementy układanki, która stopniowo ukazuje co wcześniej wydarzyło się w życiu Skylar. Samą bohaterkę nawet, nawet polubiłam, była ona twardą babką – przecież nie każdy dałby radę wytrwać na ulicy, kiedy wcześniej żył jak pączek w maśle. Mimo tego co jej się przytrafiło nie załamała się, starała się pozostać niezależna i to mi się w niej podobało. W dodatku możemy ją bardzo dobrze poznać, wręcz nawet w większym stopniu niż Killiana, drugiego bohatera. Głównie mam na myśli po prostu informacje z przeszłości.

Jeśli zaś chodzi o Killiana... cóż nie robi on zbyt dobrego pierwszego wrażenia, ale coś sprawiło, że polubiłam go niemalże od razu, czułam, że za tą fasadą nieprzystępnego faceta kryje się coś więcej (sprawiło to „coś”, czy może niezliczona ilość romansów, w których bohaterowie są wykreowani na podobnej zasadzie? A mniejsza z tym, uwielbiam taki typ!). Czasem co prawda zdarzały mu się momenty, kiedy delikatnie mnie irytował, ale da się to wybaczyć.

-Niech ci będzie. Jedziemy do szpitala. Dodam cię do listy. 
- Jakiej listy?
- Listy moich dolegliwości. Oko, żebra, nadgarstek i dodatkowo bolesny wrzód na dupie.”

Ogólnie to cała akcja tej książki kręci się wokół muzyki, co mi się podobało, bo wbrew pozorom bardzo lubię, kiedy autorki/autorzy wykorzystują ten motyw. Tutaj również został ciekawie przedstawiony i co najlepsze – w inny sposób niż w przypadku „Wszystko przed nami”, gdzie też muzyka się przewinęła. Zresztą chyba się nawet jeszcze nie spotkałam z tym, żeby ten wątek został przedstawiony w taki sposób, w jaki zrobiła to tym razem Samantha. Tak więc muzyki uświadczymy tu dość dużo, dodatkowo kilka tekstów piosenek, co też mi się podobało, bo nieco inną drogą czasem można było poznać uczucia bohaterki.

Zabierając się za tę pozycję miałam jednak małe nadzieje na odnalezienie jakiś odniesień do pierwszej części. I może przez to oczekiwanie czuję się nieco zawiedziona, kiedy takowych nie znalazłam. Albo faktycznie nie było, albo ja przegapiłam poprzez to, że szczegóły pierwszej części już zdążyły ulecieć mi z głowy – nie mam pojęcia. Nie jest to jednak żadna znacząca wada – absolutnie, po prostu moje luźne przemyślenie.

- Rozumiem, że zamierzasz być taka przekorna w każdej sprawie? 
- Rozumiem, że w najbliższym czasie nie zamierzasz przestać być skończonym wrzodem na dupie?”

Tak poza tym, to „Z dala od świateł” czytało mi się naprawdę przyjemnie – głównie za sprawą cudownego stylu Samanthy Young, który tak nawiasem mówiąc – uwielbiam. Poważnie, ta autorka dysponuje leciutkim stylem pisania, dzięki czemu przez jej książki się zwyczajnie płynie i nie zauważa upływu stron. A w dodatku również tutaj wplotła cudowny humor, taki jaki uwielbiam! Tak, pojawiają się docinki, przepychanki słowne między bohaterami, a wy wiecie, że takie coś, to jeden z moich ulubionych elementów.

-Myślałam, że okażesz więcej radości – stwierdziłam zaskoczona. – Żadnych podskoków? Żadnego triumfalnego chichotu, maniackiego śmiechu? Nawet złowieszczo nie podkręcisz wyimaginowanego wąsa? Rozczarowujesz mnie, O'Dea.
Patrzył na mnie beznamiętnie. 
- W głębi duszy piszczę z radości jak nastolatka.”

Dobra, ale może przejdźmy do najważniejszego. Czy mi się podobała? Oczywiście, że tak! Szybka i wciągająca fabuła, ciekawi bohaterowie, akcja, malownicza Szkocja – czego chcieć więcej? Mimo tego jednak „Z dala od świateł” nie ulokowało się na pierwszym miejscu w moim osobistym rankingu książek tej autorki. Według mnie, ta historia była bardzo dobra, ale nie przebiła np. „Ostrożnie z miłością”, czy „Wszystko co w tobie kocham” albo chociaż „Wszystko przed nami”, które zachwyciły mnie o wiele mocniej. Niemniej jednak myślę, że spokojnie mogę wam polecić i tę pozycję, a na pewno się nie zawiedziecie. Po prostu miejcie świadomość, że Samantha ma jeszcze lepsze książki (aczkolwiek wiadomym jest też to, że ile ludzi, tyle opinii, więc część z was może uważać inne jej książki za lepsze ;)).

Zawsze wierzyłem w ciebie bardziej niż ty sama.”

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję:

Do następnego!

8 komentarzy:

  1. Ja również bardzo lubię książki z motywem muzycznym. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta książka naprawdę wydaje się być fajna i nawet ciekawa, a jeszcze związana z muzyką więc chętnie bym przeczytała. Tym bardziej, że od autorki jeszcze nic nigdy nie czytałam i chciałabym w końcu poznać jakąś jej książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam Wszystko przed nami i ogromnie mi się ta książka spodobała. Nawet nie wiedziałam, że jest kolejny tom. Będę musiała też się skusić i powrócić do przepięknej Szkocji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że to kolejny tom, bo kolejna fajna seria mnie omija :( EH, ale moze kiedyś nadrobię :) Pozdrawiam https://czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny tom owszem, ale w ogóle nie powiązany z pierwszym :D Szczerze mówiąc to nawet nie wiem, dlaczego jest to jedna seria :) A nadrobić zdecydowanie warto obydwie książki :D

      Usuń

Hej! Zostaw proszę po sobie jakiś ślad ♥ Każdy jeden komentarz to dla mnie wielka motywacja! A jeśli spodobał Ci się mój blog to zaobserwuj, by być na bieżąco z postami ;)
Nie zapomnij zostawić adresu do swojego bloga - z chęcią zajrzę.

Copyright © 2014 Readforrhys , Blogger