The brightest stars. Pożar zmysłów - Anna Todd | Recenzja

Tytuł: „The brighest stars. Pożar zmysłów”
Autor: Anna Todd
Przekład: Agnieszka Myśliwy
Wydawnictwo: OMG Books
Ilość stron: 316
Moja opinia: 5/10


O Annie Todd co najwyżej słyszałam, „After” widziałam tylko film, natomiast z jej twórczością nie miałam do czynienia, tj. nie czytałam żadnej jej książki, więc szczerze mówiąc nie wiedziałam, czego mogłabym się spodziewać po najnowszej pozycji Anny. Nie da się ukryć, że byłam jej bardzo ciekawa i miałam nadzieję na naprawdę przyjemną historię.

On ma dobre intencje – kontynuowałam. - Tylko często pod ich wpływem podejmuje złe decyzje.”

Karina to młodziutka dziewczyna, ma dopiero dwadzieścia lat, a mimo to ma już stałą pracę i własny dom. Od ojca wyprowadziła się w wieku osiemnastu lat i od tamtego czasu mieszka na swoim. Obecnie jednak z przyjaciółką Elodie, której mąż przebywa na misji.

Kael to również dwudziestolatek, który mimo młodego wieku sporo przeżył w armii. I tutaj moje drobne spostrzeżenie – jest to możliwe? Mając zaledwie dwadzieścia lat przeszedł całe szkolenie na żołnierza, a w dodatku zdążył wyjechać na misję i z niej wrócić? Nie wiem, nie jestem w tym temacie, więc nie mam pojęcia, czy jest to możliwe, ale wydawał mi się jak na te doświadczenia zbyt młody.

Tak całkiem szczerze przyznam, że nie mam pojęcia, od czego mam zacząć, o czym pisać. Tak sobie usiadłam i zebrałam się do napisania tej recenzji i zrozumiałam, że nawet nie wiem, o czym dokładnie była ta książka... Okej, nie można powiedzieć, żeby było nudno, bo generalnie rzecz biorąc – nie było. Ale. No właśnie. Sama nie wiedziałam, do czego to wszystko zmierza, wydawało mi się to wszystko takie bez ładu i składu. Przede wszystkim – sama relacja Kariny i Kaela. Ciągłe ucieczki, zabawa w kotka i myszkę, nic, nic, nic i nagle nie wiadomo skąd wielka miłość. Serio, zastanawiałam się, kiedy przegapiłam ten moment, że tak bardzo się na siebie otworzyli. Za szybko to się wydarzyło moim zdaniem. Skoro jestem już przy tym temacie to pokuszę się o stwierdzenie, że opis z tyłu książki może nieco wprowadzić w błąd. Jaka „miłość tak silna, że...”? Nie żeby coś, ale aż takiej miłości niestety tutaj nie znalazłam.

Czytając tę książkę nie umiałam się pozbyć wrażenia, że styl autorki jest bardzo... wattpadowy, że tak to określę. Jakby taki nieco sztuczny, przez co momentami ciężko mi się czytało. Sprawy nie ułatwiały też ultrakrótkie rozdziały - niektóre miały tylko dwie strony... Nie jestem zwolenniczką bardzo długich, z dwojga złego wolę już takie króciutkie, ale tak czy siak nieco to dekoncentrowało, kiedy co chwilę urywał się wątek w połowie i był przenoszony do następnego rozdziału. Ale pomimo tego, „Pożar zmysłów” o dziwo czytało mi się bardzo szybko, może to w jakimś stopniu zasługa tych krótkich rozdzialików?

W opisie zadane jest pytanie „co łączy Kaela z ojcem Kariny?” Hmm też chciałabym wiedzieć. Niby coś na ten temat pod koniec zostało napomknięte, ale jak dla mnie to to się nie trzymało kupy, jakoś ni stąd ni zowąd drama, dwie strony później rozpacz Kariny, a ja zostałam z jednym wielkim WTF. Nie wiem, może w drugiej części autorka jakoś nieco lepiej pociągnie ten wątek, bo, nie ukrywajmy, ale ma on ogromny potencjał, z tego można wyciągnąć coś naprawdę dobrego. Póki co ten potencjał nie został wykorzystany, ale tak jak mówię – może w kontynuacji?

Raczej już się domyśliliście, ale... niestety, ale mówię nie. Nie podobała mi się ta książka, brakowało mi w niej logiki, pewnej konsekwencji. Wiele rzeczy działo się zwyczajnie zbyt szybko, a mogły rozegrać się wolniej i zostać bardziej dopracowane. Końcówka książki była pewnym zwrotem akcji i teoretycznie czytelnik powinien być zaciekawiony co wydarzy się w drugiej części, ale niestety nie ja. Na dzień dzisiejszy po drugi tom raczej nie sięgnę. A czy wam polecam? Kusi mnie, żeby powiedzieć, że nie, ale nie lubię tego robić. Dlaczego? Ponieważ każdy z nas ma inny gust, to że mnie ta książka zawiodła nie znaczy, że pięciu innych nie zachwyci. Moje zdanie znacie, a decyzję, czy chcecie przeczytać, czy nie – zostawiam wam! ;)

Za możliwość przeczytania dziękuję:
Do następnego!

7 komentarzy:

  1. Już parę lat temu czytałam "After" i była to dość słaba książka, dlatego raczej nie planuję sięgać po inne od tej autorki. Czuję, że będą na podobnym poziomie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. After nie czytałam, ale myślę, że faktycznie może tak być :/

      Usuń
  2. Jak czytałam ,,After" to byłam nim zachwycona, ale muszę wspomnieć, że to było w gimnazjum. Jak sobie go odświeżyłam w tym roku to byłam rozczarowana, bo NIE TAK TO ZAPAMIĘTAŁAM. Jak teraz czytałam tę recenzję to wiem, że nie sięgnę po ten tytuł, bo ma takie same cechy jak ,,After", czyli wychodzi na to, że taki styl ma autorka. Dramy, wielka miłość, zabawa w kotka i myszkę oraz watppadowy styl.

    Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
    Szelest Stron

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajaj, szkoda :/ W sumie miałam ochotę na "After", ale skoro to ma być podobne do tego, to raczej podziękuję :/

      Usuń
  3. Powiem tak: sama autorka dla mnie skreśla tę książkę. Na pewno nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja kiedyś próbowałam zacząć "After", ale po kilku stronach się poddałam. XD Po powyższą książkę nie zamierzam sięgać. :)

    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń

Hej! Zostaw proszę po sobie jakiś ślad ♥ Każdy jeden komentarz to dla mnie wielka motywacja! A jeśli spodobał Ci się mój blog to zaobserwuj, by być na bieżąco z postami ;)
Nie zapomnij zostawić adresu do swojego bloga - z chęcią zajrzę.

Copyright © 2014 Readforrhys , Blogger