Zakochani rozbitkowie - Julie Johnson | Recenzja
![]() |
Tytuł: „Zakochani
rozbitkowie”
Autor: Julie Johnson
Przekład: Karolina Bochenek
Wydawnictwo: Kobiece
Ilość stron: 257
Moja opinia: 8/10
|
Przyznam się bez bicia, że w
przypadku „Zakochani rozbitkowie” jakiś tam udział w tym, że
zdecydowałam się to przeczytać miała... okładka! Może i nie
powinno się po niej oceniać, ale nie da się ukryć, że troszeczkę
jestem okładkową sroką, a ta konkretna jest taka urocza i śliczna,
że od razu mi się strasznie spodobała! Ale, ale, wygląd to nie
wszystko – jaka okazała się treść?
„Nigdy nie przestawaj
walczyć […]. Nic wartościowego na tym świecie nie przychodzi bez
walki.”
„Zakochani rozbitkowie” mimo
uroczej i cukierkowej okładki nie skrywają w sobie bardzo lekkiej i
delikatnej historii... O nie, fabuła momentami zakrawa o nieco
trudną, może nawet tragiczną. Już sam tytuł wskazuje, z czym
będziemy mieli do czynienia – tak, z katastrofa lotniczą. A nie
jest to łatwy ani przyjemny temat. Niemniej jednak muszę przyznać,
że dość oryginalny.
Violet i mężczyzna o nazwisku
Underwood (nie podam imienia, a co! Autorka też nie od razu podaje,
zostawię to w sferze niepewności) poznają się w nieco
niecodziennych okolicznościach i pomimo nadziei, że widzą się
pierwszy i ostatni raz, niestety los im płata figle i okazują się
współpasażerami tego samego lotu, lecąc w to samo miejsce. Jeśli
chodzi o samych bohaterów... cóż, nie od razu wiemy dużo na ich
temat. O Violet zdecydowanie więcej, - młoda, bo zaledwie
siedemnastoletnia dziewczyna (skoro o tym mowa, to czasem miałam
wrażenie, że jest ona starsza), która mimo swojego wieku, jak się
później okazuje, ma skłonność do podejmowania dość rozsądnych
i przemyślanych decyzji... ale do tych spontanicznych,
nieprzemyślanych również. To mi się podobało w jej postaci –
może i nie była jeszcze pełnoletnia, ale nie zachowywała się jak
dzieciak, a przecież przypomnijmy, że brała udział w katastrofie
lotniczej.
Z kolei coś na temat bohatera... o nim
wiemy dużo mniej, niż o Violet, a przynajmniej jest tak na
początku. Informacje na jego temat pojawiały się bardzo wybiórczo,
co jakiś czas fakt czy dwa, przez co był on bardzo tajemniczą
postacią. Podobało mi się takie rozegranie ze strony autorki, bo
dzięki temu nie wiedziałam, czego się po nim spodziewać, przez
długi czas był dla mnie chodzącą niewiadomą, a to tylko
urozmaiciło całość.
Sama relacja bohaterów zaczęła się delikatnym wątkiem nienawiści, pewnej niechęci i stopniowo rozwijała, jednakże jedna rzecz delikatnie mi przeszkadzała... a mianowicie różnica wieku pomiędzy nimi. Violet ma siedemnaście lat, z kolei on... no cóż, jest w okolicach trzydziestki. Może i wiek to tylko liczba, ale nieco mi to przeszkadzało, jakby nie było dorosły facet zainteresował się jeszcze nastolatką - przynajmniej mógł być młodszy o dobrych kilka lat.
Sama książka na pierwszy rzut oka
wydaje się być bardzo cieniutka... i wierzcie lub nie, ale
ucieszyło mnie to! Jakoś tak wolę te cieńsze pozycje, lepiej mi
się je czyta. W każdym razie sama fabuła jest naprawdę dobrze
rozegrana i mnie osobiście bardzo miło zaskoczyła. Odrobinkę się
obawiałam, czy przez to, że jest to nieco cieńsze, akcja nie
będzie przyspieszona, czy wszystko nie będzie się działo zbyt
szybko... ale na szczęście nie! Julie tak umiejętnie to
poprowadziła, że wszystko wydaje się idealnie ze sobą współgrać,
rozgrywa się w idealnym tempie – ani za szybko, ani za wolno, po
prostu w sam raz. Jedyne, do czego teoretycznie mogłabym się
przeczepić to to, że mam ogromny niedosyt po zakończeniu! Bardzo bym
chciała poznać dalsze losy bohaterów!
„Nie ma nic złego w
strachu. Kiedy się boisz, wiesz, że żyjesz.”
O dziwo, „Zakochani rozbitkowie” to
nie pierwsza książka Julie Johnson, która została wydana w
Polsce. Pierwszą było „Wbrew grawitacji”, o czym szczerze
mówiąc zapomniałam. Te dwie pozycje to zupełnie różne historie,
niczym ogień i woda – nie znalazłam między nimi żadnych
podobieństw. Ale jeśli o mnie chodzi, to ta mi się bardziej
spodobała niż „Wbrew grawitacji”. Ba! Myślę, że śmiało
mogę wam ją polecić, bo „Zakochani rozbitkowie” to nie tylko
opowieść o miłości, ale również historia o przetrwaniu,
radzeniu sobie w trudnych warunkach, o tym, by się nie poddawać.
Za możliwość
przeczytania bardzo dziękuję:
Do następnego!
Nie słyszałam wcześniej o tej autorce ale zaciekawiłaś mnie tą książką. Lubię tego typu historie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
Warto spróbować przeczytać :)
UsuńKsiążka idealnie nadaje się na letni wypoczynek. 😊
OdpowiedzUsuńZdecydowanie! :)
UsuńZaciekawiłaś mnie! A okładka rzeczywiście jest ładna, więc wszystko usprawiedliwione :P
OdpowiedzUsuńJej :D
UsuńO pisarce nie słyszałam, powieści również wcześniej nie znałam, może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńZ e-BOOKIEM POD RĘKĘ
Spróbować zawsze można :D
UsuńZaintrygowałaś mnie :) Mimo, iż ja nie przepadam za powieściami o tak niewielkiej objętości, to ta szczerze mnie zaciekawiła.
OdpowiedzUsuńWarto spróbować :D
UsuńNie mam jej w planach :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Rozumiem :)
UsuńO widzisz, a ja właśnie przez tę okładkę się nie skusiłam... A teraz żałuję, może kiedyś jeszcze nadrobię ;)
OdpowiedzUsuńNadrobić zawsze można! :D
Usuń