Do wszystkich chłopców, których kochałam - Jenny Han | Recenzja

Tytuł: „Do wszystkich chłopców, których kochałam”
Autor: Jenny Han
Przekład: Matylda Biernacka 
Wydawnictwo: Kobiece/Young
Ilość stron: 391
Moja opinia: 7/10

„Do wszystkich chłopców, których kochałam” - ten tytuł zapewne chociaż raz rzucił Wam się w oczy. Jeśli nie przy okazji starego wydania, to teraz, kiedy Wydawnictwo Kobiece wydaje wznowienie tej książki i przy okazji - z tego co słyszałam - ma w planach wydać pozostałe części (co mnie bardzo cieszy!!). Zauważyłam, że zrobił się mały szum wokół niej i to w dodatku taki pozytywny, słychać same dobre opinie. Więc siłą rzeczy i ja spodziewałam się czegoś naprawdę WOW, choć jednocześnie nieco się obawiałam, czy aby na pewno ten efekt w moim przypadku nastąpi.

Nie chciałam dłużej się bać. Chciałam być odważna. Chciałam... zacząć żyć. Chciałam się zakochać i być kochaną.”

Z opisu pewnie już wiecie, że mowa tutaj o Larze Jean, która miała w zwyczaju pisać listy miłosne do każdego chłopaka, którego kochała (spokojnie, można ich przeliczyć na palcach jednej ręki, zaś aż tak dużo ich nie było ;P) i trzymała je w pudle na kapelusze. Jednak jakimś cudem owe listy dostały się do swoich adresatów i to powoduje swoje konsekwencje, o których jednak nie będę się rozpisywać, bo zabrałabym Wam całą frajdę z czytania. Ale wróćmy do listów – tak niepozorny temat, tak rzadko już dziś spotykany, a tak naprawdę to dzięki nim utkana została fabuła i wiele wydarzeń.

Podobało mi się to, że mimo iż wiemy, że odegrają one sporą rolę, to jednak autorka nie zarzuca nas informacjami o nich już w pierwszym rozdziale, na pierwszej stronie. Nie – wręcz przeciwnie! Nawet nie wiadomo, kiedy temat listów wypłynie. Najpierw poznajemy Larę Jean i jej rodzinę, jej codzienność można powiedzieć. I nie, nie jest to nudne ;) Osobiście byłam przekonana, że jednak będzie o tych listach dużo więcej, niż było, a w sumie to długo nawet nie było wyjaśnione, co tak naprawdę się z nimi stało. Sam pomysł był bardzo oryginalny! Serio, niby zwykłe listy, ale zapoczątkowały one całą historię, kóra wzięła się stąd, że jakimś cudem zostały wysłane.

Zanim wynaleziono elektryczność i internet. Sto lat temu osiemnastolatkowie walczyli bagnetami na wojnie i mieli w garści cudze życie! Zanim osiągali nasz wiek, wiele przezywali. Co młodzi ludzi z naszej epoki wiedzą o miłości i życiu?”

Bardzo bym chciała móc powiedzieć, że ta historia pochłonęła mnie od pierwszych zdań, że dosłownie każdą stronę czytałam z wypiekami na twarzy i tak dalej... Aleee... no właśnie, ale. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy zaraz po rozpoczęciu to styl Jenny Han. Wydał on mi się jakiś taki dziwny, może nieco infantylny? Sama nie wiem, jak to wyjaśnić. Krócej mówiąc – nie podszedł mi i bałam się, że zepsuje mi to radość z tej książki. Na całe szczęście stopniowo zaczęłam się do niego przyzwyczajać i nawet nie potrafię wskazać momentu, w którym przestał mi przeszkadzać. Ogólnie to ten początek nie był nudny, ale nie był też jakiś arcyciekawy, jednak nie zniechęciłam się i uparcie czytałam dalej, aż w końcu zaczęło się dziać coś więcej. Zrobiło się ciekawiej, byłam zaintrygowana co będzie dalej.

Jeśli chodzi o bohaterów, to mogę śmiało powiedzieć, że polubiłam wszystkie siostry Song - tak, nawet Margot z jej zagraniami, które przecież najczęściej brały się z troski. Te trzy dziewczyny wspaniale obrazują prawdziwą, siostrzaną więź, to, że mogą na siebie wzajemnie liczyć, a nawet największe kłótnie ostatecznie zakończą się zgodą. Bardzo mi się podobało podejście autorki do kwestii rodzeństwa, to jak ukazała tę więź, tę siłę. Powinnam wspomnieć też o Joshu – przyjacielu z sąsiedztwa, czy też o Peterze, który również odgrywa sporą rolę w fabule. Momentami może się wydawać, że sytuacja zakrawa o trójkąt, ale spokojnie – nie ma go, więc nie ma się czym martwić. Trzeba przyznać, że co jak co, ale bohaterowie Jennie wyszli – nie byli oni idealni, mieli swoje wady i zalety, sprawiali wrażenie prawdziwych nastolatków, z prawdziwymi problemami. Bo poruszone zostały różne młodzieńcze problemy, jedne poważniejsze, inne bardziej błahe, ale tak jest też w życiu, nie?

Czy kiedy mnie całowałeś, wiedziałeś, że się w tobie zakocham? Czasami myślę, że wiedziałeś.”

Przyznam, że jednak po tych wszystkich zachwytach oczekiwałam czegoś nieco lepszego, zabrakło mi tego efektu wow. Nie wiem, może postawiłam tej książce zbyt wysokie wymagania? Albo zwyczajnie zaczynam wyrastać z młodzieżówek? Nie wiem. Mimo wszystko - „Do wszystkich chłopców, których kochałam” jest historią wartą polecenia dla nastolatek, ale i niektórzy starsi czytelnicy znajdą tutaj coś dla siebie. Bo ja nie twierdzę, że to było złe. Absolutnie! Ta książka była dobra, tylko zwyczajnie myślałam, że będzie jeszcze lepsza. To po prostu opowieść o dorastaniu, o nastolatkach, którzy niedługo staną się dorośli i muszą nauczyć się sobie radzić. O rodzinie – w której nie zawsze jest kolorowo, nie każda jest kompletna, całkowicie zgodna i nieomylna. O przyjaźni. I przede wszystkim – o miłości, tej pierwszej! W moim odczuciu „Do wszystkich chłopców...” nie jest książką idealną, ma jakieś tam swoje wady, ale jednocześnie jest warta uwagi. Niedługo na Netflixie wychodzi film i kurcze przyznam szczerze, że bardzo chciałabym go obejrzeć! Tak po prostu, bo jestem ciekawa, jak zostanie to wszystko ukazane. Może się uda! ;)

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję:

Do następnego!
Premiera 17 sierpnia!
A książkę możecie kupić tutaj - link

32 komentarze:

  1. Wszędzie pełno ostatnio książki. Jakoś specjalnie mnie do niej nie ciągnie, ale przeczytam, właśnie po to, by obejrzeć film.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam bardzo dawno i musze przyznać, że jest to bardzo cukierkowa historia. Ta książka to świetna rozrywka na letnie wieczory, pomysł z listami mnie totalnie urzekł i sprawił, że ta książka nabrała tajemniczości. Tak teraz sobie myślę, że z chęcią bym sobie przeczytała jeszcze raz.
    Buziaki :*

    Fantastic books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo właśnie! ;) To czemu nie, przeczytaj drugi raz :D

      Usuń
  3. Nad lekturą książki i zobaczeniem ekranizacji zastanowię się ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszyscy teraz huczą o tej książce, więc może kiedyś po nią sięgnę, ale na pewno nie będę oczekiwała od niej za wiele, wszak tak myślałam, że to raczej taka niezobowiązująca lektura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niemniej jednak warto spróbować ją poznać :)

      Usuń
  5. Hm... też widziałam ten szum, ale kurczę, jakoś ta historia mnie do siebie nie ciągnie. Nie chce mi się w sumie czytać tej książki. :D Może i zła, jak piszesz, nie jest, ale jednak jakoś... no po prostu nie mogę się przekonać. :D
    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się nie zmuszaj! Nic wielkiego nie stracisz, jeśli jej nie przeczytasz ;)

      Usuń
  6. Na pewno zamierzam sięgnąć po tę powieść - najpierw książka, potem film ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo chcę ją przeczytać i planuję też obejrzenie filmu, jak przeczytam, więc mam nadzieję, że uda mi się to szybko <3

    Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
    Szelest Stron

    OdpowiedzUsuń
  8. Póki co nie mam w planach, ale może kiedyś :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tym razem najpierw obejrzę film, a potem prawdopodobnie przeczytam książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Recenzje czytałam przez palce, bo dzisiaj mam w planach zacząć tę książkę i nie chce się do niej jakoś nastawiać. Przeczytam, zobaczę i wrócę:)
    Pozdrawiam, Justyna z http://livingbooksx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja chyba najpierw obejrze film
    Pozdrawiam cieplutko
    My Blog - aleksandraeva.blogspot.com ❤

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytam właśnie serię Ból za ból tej autorki i może jak ją skończę to sięgnę po jej nowość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiedziałam, że Ból za ból to też Jenny Han :D

      Usuń
  13. Zwykle nie czytam takich książek ale tym razem mam ochotę zrobić wyjątek bo jakoś mnie do tej książki ciągnie, a w dodatku jestem bardzo ciekawa filmu (a najpierw wolałabym jednak przeczytać książkę). :)

    Dziewczyna z biblioteki

    OdpowiedzUsuń
  14. Jakoś sama też zaczynam czuć, że wyrastam z młodzieżówek, stąd też chyba tą lekturę sobie odpuszczę. Obawiam się, że mogłaby mnie rozczarować. Lepiej sobie tego oszczędzić :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Recenzja bardzo dobra! I rzetelna. Widać, że nie boisz się wytknąć rzeczy, które Ci nie pasują, za co masz u mnie duży plus! Aczkolwiek ja na chwilę obecną nie jestem bardzo zainteresowana tą książką :)
    Pamiętaj: jeśli wszystkim się coś podoba, to nie znaczy, że i Tobie musi. Nie jesteś wszyscy <3

    Ściskam,
    Books Holic

    OdpowiedzUsuń

Hej! Zostaw proszę po sobie jakiś ślad ♥ Każdy jeden komentarz to dla mnie wielka motywacja! A jeśli spodobał Ci się mój blog to zaobserwuj, by być na bieżąco z postami ;)
Nie zapomnij zostawić adresu do swojego bloga - z chęcią zajrzę.

Copyright © 2014 Readforrhys , Blogger