Wszystkie nasze obietnice - Colleen Hoover | Recenzja

Tytuł: „Wszystkie nasze obietnice”
Autor: Colleen Hoover
Przekład: Aleksandra Żak
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 291
Moja opinia: 10/10


Colleen Hoover – myślę, że jest to jedna z bardziej znanych autorek romansów w naszym kraju. Nawet, jeśli ktoś nie czytał żadnej jej książki, to z pewnością chociaż o niej słyszał - czyż nie? W pewnym stopniu dzięki temu, że Hoover ma już dość spory dorobek wydanych historii, u nas zostały wydane prawie że wszystkie książki, które wyszły spod jej pióra. Moja przygoda z nią zaczęła się od „Hopeless” i to do niej mam największy sentyment, ale moją ulubioną jest „Maybe someday” - przez wątek, który zostaje poruszony. Najmniej natomiast przypadło mi do gustu „Without merit”. „Wszystkie nasze obietnice” zaciekawiły mnie od razu, piękna okładka, intrygujący opis, jedna z ulubionych autorek... to musiało wpaść w moje łapki!

Starszy pan pochylił się do przodu i spojrzał na mnie z powagą. „Nasze małżeństwo nie było idealne – powiedział. - Żadne małżeństwo nie jest. Zdarzało się, że żona z nas rezygnowała. Częściej zdarzało się, że rezygnowałem z nas ja. Sekret naszego długiego stażu polega na tym, że nigdy nie zrezygnowaliśmy w tym samym czasie.”

Zaczynając te książkę zaskoczyło mnie to, że autorka podzieliła fabułę na 'wtedy' i 'teraz' – to jest dość częsty zabieg i w sumie myślę, że było to bardzo dobre posunięcie. Tak naprawdę miałam wrażenie, że czytam o dwóch różnych parach, ta z przeszłości była ze sobą tak zżyta, zgrana, a ta z teraźniejszości... niby się kochają, ale w czynach tego nie widać... Bardzo mnie ciekawiło, co takiego się stało, że tak poróżniło Grahama i Quinn, choć przyznam, że się domyślałam. I owe domysły okazały się (niestety) słuszne. Colleen Hoover znana jest z tego, że porusza w swoich książkach ciężkie, ale ważne tematy – w każdej jest coś innego, każdą łączy jedno – życie ukazane takim, jakim jest naprawdę, bez zbędnego koloryzowania, czy idealizowania... Colleen przedstawia prawdę i tylko prawdę, niezależnie od tego, jak bardzo by ona nie była bolesna... Łamie serca jak nikt i nawet nie potrzebuje ku temu czyjejś śmierci... ona je łamie samym realizmem, poprzez to, że ukazuje realistyczne życie – a życie nie zawsze bywa piękne i kolorowe.

Jak już wcześniej wspomniałam, mamy okazję poznać Quinn i Graham z przeszłości – ich pierwsze spotkanie, drugie, początki miłości i wspólnego życia oraz tę samą parę już jako małżeństwo z kilkuletnim stażem, w teraźniejszości. Raczej nie ma się co dziwić, że polubiłam bardziej ich wersję z młodości, wydawali się tacy bardziej pełni życia, optymistyczni, radośni, ale z drugiej strony... ciężko o pozytywne nastawienie w ich sytuacji. Co takiego się stało, że Quinn i Graham się tak bardzo od siebie oddalili? Sami musicie się przekonać.

Gdy postrzegamy świat jako całość, sami wydajemy się mali i nieistotni. Jesteśmy tu tak krótko. A jednak ludzie są przekonani, że stanowimy centrum wszechświata.”

A jeśli chodzi o nich samych... to tym razem nie powiem, co dokładnie o nich myślę, zbyt wiele myśli, zbyt wiele refleksji. Zdradzę tyle, że moim zdaniem oboje przeszli przemianę, oboje się zmienili. Na gorsze, na lepsze? Ciężko oceniać.

Przez akcję z teraźniejszości przewijała się drewniana szkatułka – długo nie umiałam pojąć, co takiego ona oznacza, co tam w środku jest. Sprawiała ona coś naprawdę cennego dla bohaterów, więc domyślałam się, że będzie miała jakieś znaczenie w przyszłości. I tak też się stało. I wiecie co? To był przepiękny pomysł, cudownie to Colleen wymyśliła, wręcz przyznam, że sama bym się tym chętnie zainspirowała – kiedyś, w przyszłości. Nawet nie przypuszczałam, że będzie ona aż tak ważna.

[...] smutek jest jak pajęcza sieć. Nie widzi się go, dopóki się w nim nie utknie, a wtedy trzeba go z siebie zdzierać, żeby się uwolnić.”

Bardzo bym chciała wam powiedzieć, że jest to lekka historia, tak do zakopania się pod kocyk, z kubkiem ulubionej herbaty w ręce... I teoretycznie byłaby to prawda, lecz z jednym szczegółem. „Wszystkie nasze obietnice” to książka, której nie można nazwać lekką. To mocna i bolesna opowieść o życiu, o tym, że nie zawsze wszystko przychodzi z łatwizną, że nie każde marzenia da się ot tak spełnić, jak to się w młodości człowiekowi często wydaje. Czasem życie rzuca nam pod nogi wiele kłód, nie zawsze rozumiemy dlaczego, nie każde da się tak łatwo przeskoczyć. Najnowsza powieść Colleen Hoover nie jest jedną z tych leciutkich, ona jest jedną z tych doroślejszych, z tych bardziej wartościowych, że tak to określę. Moim zdaniem jest to książka, którą zdecydowanie warto przeczytać!

- Jesteś zupełnie inny, niż się spodziewałam. […] 
- To dobrze czy źle?
- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia.”

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję:



Do następnego!

30 komentarzy:

  1. Usiłowałam sięgnąć po "Hopeless" tej autorki i po tej nieudanej próbie sobie odpuściłam znajomość z jej książkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie poddawaj się po pierwszej książce! Hoover ma tyle wspaniałych książek, że może któraś by ci przypadła do gustu :) Jak np "Wszystkie nasze obietnice", czy też" It ends with us" - te dwie to takie doroślejsze historie CoHo :)

      Usuń
  2. O proszę, ja własnie jestem jedną z tych osób które słyszały, ale nie czytały żadnego tytułu. Ale od jakiegoś czasu zaczyna mnie to kusić, zwłaszcza, że z tego co widzę, wcale nie sa to nieskomplikowane romansidła :) Kiedyś pewnie dam im szansę.

    mrs-cholera.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie spróbuj!! :D Oj zdecydowanie nie da się o nich powiedzieć, że są nieskomplikowane - każda skrywa w sobie jakąś głębię, trudny temat :)

      Usuń
  3. Na pewno przeczytam, nie tylko jako wierna fanka książek Colleen, ale po prostu dlatego, że jej ufam i uwielbiam mądrości życiowe jakie wplata w swoje książki. Nie mogę się doczekać. <3
    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oo to wspaniale! Mam nadzieję, że Ci się spodoba :D

      Usuń
  4. Zamówiłam sobie książka w przedsprzedaży i już nie mogę doczekać się, kiedy do mnie dotrze. 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Niedawno skończyłam "Without Merit" i jestem nią po części rozczarowana przez to jak napisała ją Colleen. Jednak "Wszystkie nasze obietnice" wydają się inne i dlatego z chęcią ją przeczytam!

    Pozdrawiam!
    recenzje-zwyklej-czytelniczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez była nieco rozczarowana "Without Merit"! :/ Ale tej nowej warto dać szansę :)

      Usuń
  6. Mam za sobą cztery powieści Hoover i nie ukrywam, że nie zostałam jej fanką.

    OdpowiedzUsuń
  7. A mnie ta historia nie spodobała się tak bardzo jak innym. Odnoszę wrażenie, że autorka nie radzi sobie tak dobrze z historią dorosłych bohaterów. Owszem, temat ciężki i to co spotkało parę jest straszne, ale jakoś bohaterowie nie przemawiają do mnie. Quinn mnie strasznie irytowała w pewnym momencie, bo odniosłam wrażenie, że już zrobiła z siebie ofiarę. Wyżywała się na Grahamie, wręcz miała obsesję na punkcie zajścia w ciążę. Podziwiam jego cierpliwość, naprawdę. Ale fajnie, że bądź co bądź mamy szczęśliwe zakończenie :) Coś ostatnio Hoover mi nie leży :c
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja rozumiem, bo samej mnie czasem nieco irytowała, ale... nie wiemy jak my byśmy się zachowali w takiej sytuacji, mi się jej zachowanie wydało realne, że tak właśnie kobieta mogłaby reagować... i tak ją podziwiam, że się totalnie nie załamała, bo to był ogromny cios :/ Zakończenie jak dla dla mnie tak pół na pół... niby szczęśliwe, ale jednak nie takie, jakie by się chciało... :(

      Usuń
  8. Szkoda, że książka taka cieniutka, ale ja Hoover kocham i już zacieram rączki na ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłej lektury! Oj cienka, ale w czytaniu tego nie widać - mi się wydawało, że stron jest znacznie więcej :)

      Usuń
  9. BARDZO chcę ją przeczytać. :D "Maybe Someday" również uwielbiam. ♥
    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeszcze nie czytałam, ale mam pewien pomysł na ten ich problem. Jestem ciekawa czy mam rację...
    Kocham Hoover. Zaczęłam z nią przygodę od tej samej książki co Ty i też najbardziej lubię Maybe Someday. Jednak najmniej podobała mi się Ugly Love... Without Merit też najlepsza nie była - Hoover za dużo tematów chciała tu ująć i wyszło takie nie wiadomo co :(
    Na pewno sięgnę po "Wszystkie nasze obietnice" i mam nadzieję, że mi się spodoba.
    Pozdrawiam :)
    RosePerdu Books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei "Ugly love" mam w gronie swoich ulubionych! Mam nadzieję, że WNO ci się spodobają :D

      Usuń
  11. Książka nie jest łatwa, ale warta poświęconego jej czasu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam autorkę! Czekam na premierę tej książki z niecierpliwością! :) Książki Hoover zawsze łamią mi serce tysiąc razy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Kolejna książka mojej kochanej Colleen a ja nie przeczytałam jeszcze "Without Merit" muszę jak najszybciej nadrobić :)
    Grovebooks

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się "Without merit" podobało najmniej spośród wszystkich książek Hoover, ale może akurat Tobie bardziej przypadnie do gustu :D

      Usuń
  14. Kurcze... Czytam wiele różnych recenzji na temat tej książki i coraz bardziej kusi mnie, by samemu przeczytać i wystawić swoja opinię. I chyba tak zrobię. ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja akurat za Hoover nie przepadam, po wcześniejszych rozczarowaniach, więc jakoś się nie skuszę :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Hej! Zostaw proszę po sobie jakiś ślad ♥ Każdy jeden komentarz to dla mnie wielka motywacja! A jeśli spodobał Ci się mój blog to zaobserwuj, by być na bieżąco z postami ;)
Nie zapomnij zostawić adresu do swojego bloga - z chęcią zajrzę.

Copyright © 2014 Readforrhys , Blogger