Zdrajca tronu - Alwyn Hamilton
![]() |
Tytuł:
„Zdrajca tronu”
Autor:
Alwyn Hamilton
Przekład:
Agnieszka Kalus
Wydawnictwo:
Czwarta Strona
Ilość
stron: 559
Moja
opinia: 10/10
|
O książkach Alwyn Hamilton sporo się
mówi, „Buntowniczka z pustyni” od początku zbiera w większości
pozytywne opinie, „Zdrajca tronu” podobno jeszcze lepszy.
„Buntowniczkę” czytałam w zeszłym roku i powiem krótko – to
było świetne! Fantastyka, ale w pewnym sensie inna niż wszystkie,
wartka akcja, ciekawe i barwne postacie,a przede wszystkim –
oryginalna fabuła. Po skończeniu byłam cholernie (przepraszam za
wyrażenie ;P) ciekawa kontynuacji, ale jakoś nie potrafiłam się
„zgrać” z drugą częścią. Dopiero niedawno miałam okazję ją
przeczytać i... przepadłam! Ja chcę trzeci tom. Na już... na
wczoraj! :D
„[...] stosowanie
zasady ,,oko za oko" doprowadziłoby do tego, że cały świat
by oślepł.”
„Zdrajca tronu” nie zaczyna się od
razu po akcji z poprzedniczki, od wydarzeń kończących
„Buntowniczkę z pustyni” minęło pół roku, a w życiu
buntowników i w rebelii niejedno się zadziało, ale... wszystko
raczej zmierza w dobrym kierunku. Na razie. Nie zamierzam streszczać
Wam fabuły, ponieważ ta część jest tak skonstruowana, że
musiałabym Wam co nieco przy tym zdradzić. A tego chcę uniknąć,
gdyż cała magia tego tomu tkwi w tym, że nie wiadomo, czego się
spodziewać :D
Amani, jak to Amani uwielbia pakować
się w kłopoty, po prostu ma do tego talent. Odwaga, poświęcenie,
a może lekkomyślność i nieostrożność? Zdecydowanie to
pierwsze, Amani stara się ratować innych, czasem nawet kosztem
własnego życia, ale tez wie, kiedy trzeba odpuścić i zadziałać
inaczej. Ta dziewczyna nie poddaje się zbyt łatwo, zdarza jej się
ponieść porażkę – jak każdemu, ale robi wszystko, by walczyć
dalej. Przyznam szczerze, że uwielbiam ją, a zarazem podziwiam –
za jej odwagę, determinację i zdolność zachowania zimnej krwi. A
do tego bywa sarkastyczna, ale i przyjacielska, można na niej
polegać. Ogromna brawa za stworzenie tak ciekawej bohaterki, która
pokazuje, że kobieta może sobie świetnie radzić w świecie
mężczyzn, ale jednocześnie czasem potrzebuje pomocy innych.
„Już od dawna żaden
książę nie robił na mnie wrażenie. Tylko w ciągu kilku
ostatnich dni całowałam się z jednym i wrzeszczałam na drugiego.”
Tak naprawdę fabuła „Zdrajcy tronu”
w głównej mierze skupia się na postaci Amani, ale bez obaw! Alwyn
nie zapomniała o reszcie. Ahmed, Jin, Shazad, Imin, , Hala i
pozostali również odgrywają ogromną rolę w fabule i – nie są
zaniedbani. Autorce udało się wykreować barwne postacie, z których
każda jest inna, ale o wszystkich coś wiemy i łatwiej jest przez
to odnaleźć się wśród nich. Grupa przyjaciół, którym
przyświeca jeden, wspólny cel. Polubiłam ich wszystkich i
kibicowałam im z całego serca, porażki przeżywałam wraz z nimi,
radość i zwycięstwa również.
Alwyn Hamilton udało się stworzyć
piękną historię i opisać ją tak dobrze, że miałam wrażenie,
że jestem w Miraji wraz z bohaterami. Moje myśli skupiły się
tylko i wyłącznie wokół tej książki i błądziły do niej nawet
wtedy, kiedy musiałam przerwać czytanie. Kiedy zobaczyłam pierwszy
raz „Zdrajcę tronu” delikatnie się przestraszyłam – z tego
tomu wyszła niezła cegiełka. Ale wiecie co? Te obawy były
zupełnie bezpodstawnie, ilość kartek przeczytanych rosła w
zastraszająco szybkim tempie, nawet nie zauważałam ich upływu. Po
prostu czytałam, lub też – pochłaniałam. Nie będzie przesady w
tym, jeśli powiem, ze ta historia pochłonęła mnie bez reszty i
zwyczajnie wcisnęła w fotel. Zero nudnych momentów, niepotrzebnego
rozwlekania wydarzeń, a zwyczajnie ciekawa fabuła, wartka akcja i
niejedno zaskoczenie. Na opisie z tyłu pisze, że „W Zdrajcy tronu
jedyne, czego możesz być pewien to to, że nic nie jest pewne.”
Co w związku z tym? A to, że TOTALNIE SIĘ Z TYM ZGADZAM. Nie
zliczę ile razy wydarzyły się rzeczy, które wszystko zmieniały i
miałam wrażenie, że w tym momentach autorka zwyczajnie patrzy, jak
próbujemy wszystko ogarnąć zbierając szczenę z podłogi, śmiejąc
się nam w twarz. Ta książka jest po prostu nieprzewidywalna.
Wywołuje chyba wszystkie możliwe emocje od radości i szczęścia
przez szok i niedowierzanie, po smutek i żal. Były momenty, kiedy
miałam w oczach łzy, a chwilę później się uśmiechałam.
„[...] jeśli
trzymasz się poza polem widzenia swojego wroga, zawsze sprawiasz
wrażenie silniejszego niż jesteś.”
Jak na razie wymieniłam same plusy. To
może przejdźmy do minusów
/chwila ciszy/
Koniec.
Jeśli o mnie chodzi, to „Zdrajca
tronu” nie posiada wad, ta książka jest tak dobra, że po
odłożeniu od razu pomyślałam - „dziesiątka!”. Uwielbiam
takie historie, a na dodatek występuje to cudowny klimat, genialnie
opisane otoczenie, sam pałac Sułtana wydał się taki... realny.
Tak więc dobra, ja już nie przedłużam, ale Was gorąco zachęcam
do sięgnięcia po tę serię - jeśli jeszcze jej nie znacie, a
jeśli „Buntowniczka...” już za Wami - to nie zastanawiajcie
się, tylko czytajcie „Zdrajcę tronu”! Wierzcie mi na słowo, ta
część jest dużo lepsza od swojej poprzedniczki :D No i
pamiętajcie, że już niedługo „Duchy rebelii”, czyli trzecia
część - kto czeka ze mną? :D
Za możliwość
przeczytania bardzo dziękuję:
Do następnego!
Świetna recenzja. Super, że książka aż tak bardzo Ci się podobała. 😊
OdpowiedzUsuńDziękuję :):D
UsuńMuszę się w końcu wziąć za tę serię, bo od dawna mam już ją w planach :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Od książki strony
Koniecznie! :D
UsuńKusząca recenzja :)
OdpowiedzUsuń:D
UsuńJuż wiem, że to świetna seria, muszę w końcu kupić i przeczytać. Myślę, że raczej mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, polecam-goodbook.blogspot.com
O tak, koniecznie musisz :D Czekam na recenzję :D
UsuńKusisz, ale niestety pierwsza część nie podeszła mi za bardzo. Niestety. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOjej, szkoda :(
UsuńMnie niestety tom pierwszy nie zachwycił więc po kontynuację nie sięgnę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRozumiem :/
UsuńMuszę się w końcu zabrać za tę serię. Tym bardziej, że prawdopodobnie autorka będzie na Pyrkonie. To dodatkowa motywacja :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Dominika
TheBookMyFantasy
O tak, koniecznie! Jeszcze zdążysz :D
UsuńJuż od dawna chodzi za mną ta seria i mocno się zastanawiam, czy nie pokusić się o zakup wersji angielskich, gdyż ich okładki są znacznie ładniejsze od polskich. Szczególnie mowa tu o 3 tomie! Ten kolor jest potworny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
dziewczyna z książkami
Ja tam nie widzę różnicy, obie wersje mi się podobają :D Ale też myślę nad angielską wersją, żeby spróbować w tym języku :d
UsuńSkoro niema wad, to nie ma co czekać - trzeba przeczytać! :)
OdpowiedzUsuńO tak, koniecznie! :D
Usuń