Osaczona - Teri Terry | Recenzja
![]() |
Tytuł: „Osaczona”
Autor: Teri Terry
Przekład: Patrycja Zarawska
Wydawnictwo: Młody Book
Ilość stron: 333
Moja opinia: 8/10
|
Po „Zresetowanej” i „Rozdartej”
przyszedł w końcu czas na „Osaczoną”. Jak trzeci tom wypada w
porównaniu z dwoma pierwszymi? Druga część według mnie była
lepsza od pierwszej, klątwa drugiego gorszego tomu została przez
autorkę ominięta, więc byłam bardzo ciekawa, czy Teri Terry
podoła poprzeczce, jaką sobie ustawiła dla finału. Nastawiałam
się na coś wciągającego i niezwykłego, na coś jeszcze lepszego.
Czy tak było? Hmm, powiem tak - „Osaczoną” przeczytałam w
jeden dzień ;)
„Tu, w górze, możesz
uwierzyć we wszystko; być, kim zechcesz.”
Wiemy już, że Kyla odzyskała
większość pamięci, ma zdjęte Levo i szanse na „normalne”
życie. Ale czy takie pojęcie w jej przypadku istnieje? Dziewczyna
nie ma łatwego życia, po przygodach, które przeszła, czekają ją
jeszcze kolejne, to nie koniec. A pewne informacje z własnej
przeszłości wywrócą do góry nogami wszystko, w co dotychczas
wierzyła. W czasach, w których ona żyje, bardzo ciężko jest
komukolwiek zaufać, bo skąd mieć pewność, po której stronie ta
osoba faktycznie stoi? Tym razem Kyla walczy z władzą wraz z
organizacją ZwA, a dzięki nowej tożsamości ma większe pole do
manewru. Czy Lorderowie w końcu zostaną obaleni, a w kraju zapanuje
spokój?
W „Osaczonej” autorka nie bawi się
w stopniowe rozkręcanie fabuły, w przypomnienie nam najpierw tego,
co było wcześniej, a od razu rzuca nas na głęboką wodę. Jak
więc możecie się domyślić – od początku dzieje się naprawdę
dużo, a co za tym idzie, nie ma czasu na nudę. Szczerze mówiąc,
chciałam tylko przeczytać kilka stron i obczaić co i jak, a ani
się obejrzałam, a tu już któryś rozdział, haha. W pewnym
momencie, kiedy Kyla udaje się w, jakby to określić, żeby nie
spoilerować... W podróż. Po prostu ;P Więc, kiedy ona udaje się
w podróż, akcja nieco zwalnia, staje się spokojniejsza, bardziej
stonowana. Ale nie nudna! Co więcej, bez obaw - to tak zwana cisza
przed burzą. Bo potem już niestety aż do samiutkiego końca coś
się dzieje i strasznie trudno się oderwać! Poprzednie części
czytałam po kilka dni, a finałowy tom zajął mi nawet niecały
dzień – a to coś znaczy ;P
„Jeśli robimy coś,
bo nam na kimś zależy, to zawsze jest dobre, choćby się nie
udało.”
Przez całą trylogię przewija się
spora gama przeróżnych bohaterów. Jedni są we wszystkich
częściach, inni byli tylko w jednym. Jednak w każdym pojawiają
się nowi, spośród których nie każdy wzbudza naszą sympatię. W
„Osaczonej” można wymienić kilka takich postaci, choćby
Stella, czy Finley. Teri Terry ma talent do kreowania ciekawych,
barwnych bohaterów, budzących przeróżne emocje i – nie są
wstawieni do fabuły „ot tak”. Każdy z nich ma swoją rolę,
swoje zadanie i to mi się podoba.
Trochę było mi już żal Kyli, ta
dziewczyna tak wiele musiała znieść, a los nie ma dla niej
litości, ciągle spadają na nią coraz to nowe wyzwania. Ale... ona
się nie załamuje, nie poddaje. Zakasuje rękawy i walczy dalej.
Walczy nawet wtedy, gdy inni tracą nadzieję. Podziwiam ją za jej
odwagę, siłę i upór. Nie działa ona na takiej zasadzie, że
kiedy robi się zbyt trudno, po prostu zwala odpowiedzialność na
kogoś innego – wręcz przeciwnie, stara się chronić tych,
których lubi, kocha. I nawet, kiedy ślepe zaufanie zawodzi, nadal
potrafi trzeźwo myśleć. Cenię właśnie takie silne bohaterki,
które potrafią dać sobie radę same, a nie zgrywają damy w
opałach.
„Jak można
prawdziwie kogoś kochać, jeśli się nie wie, kim ten ktoś
naprawdę jest?”
Ta książka należy do gatunku
dystopii, ale autorce udało się ciekawie przemycić delikatnie
zarysowany wątek miłosny. Prawie że niewidoczny, ale jest.
Spodobało mi się takie uchwycenie tematu, nie wywlekała go na
pierwszy plan, a raczej pozostawiła w tle i tylko ważność
czytelnika decydowała o tym, kiedy go zdoła wychwycić.
Nie będę już przedłużać, myślę,
że to, co najbardziej chciałam Wam przekazać – przekazałam. A
przynajmniej mam taką nadzieję, że mi się to udało ;P Jedno
muszę jeszcze dodać – zdecydowanie polecam tę trylogię,
pierwszy tom może się wydać taki sobie, ale każdy kolejny jest
coraz lepszy. Ja w dystopii nie gustuję, ale tę serię pokochałam!
:D Kiedy przeczytałam ostatnie zdanie, wręcz poczułam lekki
smutek, że to już koniec, choć według mnie nic więcej nie trzeba
dodawać - to co najważniejsze zostało zawarte. Tak więc jeszcze
raz – polecam! ;)
Za możliwość
przeczytania bardzo dziękuję:
Do następnego!
Pierwszy raz słyszę o tych książkach, ale powiem ci, że chyba masz dar przekonywania. :D Bardzo mnie zaciekawiłaś tymi książkami i zajrzę do nich na pewno, no o skoro tak polecasz.. :D
OdpowiedzUsuńpotegaksiazek.blogspot.com
Kurcze, dziękuję! :D Spróbuj! Istnieje szansa, że również je polubisz, jak ja :D
UsuńTym razem raczej nie dla mnie.:)
OdpowiedzUsuńRozumiem! ;)
UsuńJa nadal nie jestem przekonana, pierwszy tom jakoś nie przypadł mi do gustu :/
OdpowiedzUsuńKurcze szkoda :/ Bo właśnie drugi i trzeci są już o wiele lepsze, mnie samej pierwszy spodobał się najmniej :)
UsuńMam tę serię na liście. chcę przeczytać i czuję, że mi się spodoba. :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
polecam-goodbook.blogspot.com
Mam nadzieję, że tak będzie! :D Czekam na Twoją recenzję ^^
UsuńNie pierwszy raz słyszę o tej trylogii, ale niestety nie miałam jeszcze okazji jej przeczytać. Po przeczytaniu Twojej recenzji wiem, że muszą ją wpisać na listę czytelniczą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
http://littlebookworm27.blogspot.com/2018/05/caa-ja-augusta-docher.html
Warto spróbować! :D
UsuńNie słyszałam o tej książce, jednak zainteresowałaś mnie. Dawno nie czytałam podobnej książki z gatunku :D
OdpowiedzUsuńOoo widzisz :D
UsuńNie miałam jeszcze niestety styczności z tą serią, ale czytałam wiele pozytywnych opinii na jej temat, więc może kiedyś się zdecyduję :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj, może akurat również pokochasz :D
UsuńJuż jakiś czas temu ta seria wpadła mi w oko i będę chciała ją zacząć czytać :) Mam nadzieję, że jakimś cudem wygospodaruję czas na nią :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Trzymam kciuki, żeby się udało! :)
UsuńNo to tempo przeczytania mówi już samo za siebie!
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia jak mi się to udało :D
Usuń