Luonto - Melissa Darwood | Recenzja
![]() |
Tytuł: „Luonto”
Autor: Melissa Darwood
Wydawnictwo: Wydawnictwo Filia
Ilość stron: 316
Moja opinia: 10/10
|
W dzisiejszych czasach
utarło się, że „nie czytam polskich autorów. Bo tak.” Nie
wiem skąd się to wzięło, ale przyznaję ja sama jeszcze do
niedawna tak myślałam. W podstawówce czytywałam praktycznie same
książki naszych pisarzy, aż nagle przestałam. Nie wiem, może to
gimnazjalny okres buntu ;P Jednak ostatnio, w zapowiedziach
zobaczyłam „Luonto” i po przeczytaniu opisu – z miejsca
zapragnęłam go przeczytać. Jakież było moje zdziwienie, kiedy
odkryłam, że zostało ono napisane przez naszą rodzimą autorkę,
kryjącą się pod pseudonimem.
Wyobrażacie sobie, tą tragedię, kiedy
rodzice wysyłają was do ciotki na wieś? A Wy za żadne skarby nie
macie ochoty na ten pobyt? Bo przecież tam nie ma Aska, Snapa,
Facebooka, Instagrama – jak tak żyć?! Siedemnastoletnia Chloris,
którą rodzice posłali na kilka dni do owej ciotki, ma właśnie taki
problem. Gdyby tylko mogła wiedzieć, że to, to ledwie odrobinka w
porównaniu z tym, co ją czeka.
„Znam wielu ludzi,
ale żaden z nich nie okazał się na tyle ludzki, by okazać mi tak
dużo dobroci, uwagi i szacunku,co ty”
Gdy po kłótni z ciotką ucieka w las,
nagle ziemia zaczyna pod nią drżeć. Zaczyna się trzęsienie
ziemi, dziewczyna ostatkiem sił chwyta się podłoża. Wtem ratuje
ją pewien chłopak. Nie, ptak. Ale przecież widziała nadgarstek z
bransoletką z rzemieni.
Dwudziestoletni Gratus jest Homanilem –
pół człowiekiem, pół zwierzęciem. W przypadku skrajnych emocji
– zamienia się w orła. Podczas jednej ze swych „misji” na
Ziemii, coś, lub raczej ktoś – każe mu ratować dziewczynę
imieniem Chloris.
Gratus zabiera Chloris do Luonto,
krainy, którą można określić mlekiem i miodem płynącej.
Ludzie, którzy w niej mieszkają, tak jak Gratus – są Homanilami
i żyją w zgodzie z Matką Naturą. W Luonto nie ma wi-fi,
telefonów, samochodów, telewizji czy czego tam jeszcze. Nie ma
astmy, alergii, czy innych chorób. Środowisko w żadnym stopniu nie
jest w tym miejscu skażone, a szansę na przeżycie mają w nim
wszystkie zagrożone gatunki z naszej planety.
„Pasja to podstawa,
bez niej człowiek gnuśnieje, a tak ma o czym marzyć.”
Między naszymi bohaterami, mimo że się od tego wzbraniają – wkrótce rodzi się uczucie.
Jest jedno ale. Związek między
Homanilem, a człowiekiem jest zakazany, co więcej – ci ludzie
mają z góry narzucone, z kim mają być. Czy mimo wszystko, Gratus
i Chloris będą razem? Czy odnajdą sposób na szczęście? Czy
uratują Ziemię? I przede wszystkim – czy miłość dwójki
nastolatków zdoła przetrwać zemstę Żywiołów?
„Luonto” to powieść z pozoru
błaha. Ot chłopak ratuje dziewczynę, staje się jej bohaterem,
zakochują się w sobie i żyją razem długo i szczęśliwie. Motyw
jakich wiele. Ano nie do końca ;) Ta z pozoru zwykła młodzieżówka,
w rzeczywistości jest historią, która daje wiele do myślenia.
Która otwiera oczy, na największy problem współczesnego świata.
Melissa Darwood odwaliła kawał dobrej
roboty. Oryginalny pomysł na fabułę (bo przyznajcie sami,
Homanilii jeszcze nigdzie nie było), świetne wykonanie, bardzo
dobrze wykreowani bohaterowie. W „Luonto” nie ma czasu na nudę,
od początku jest wartka akcja. A i niespodziewany zwrot wydarzeń
się trafi – i to taki, że mi paszczęka opadła i musiałam na
chwilę przerwać czytanie, żeby ją z podłogi pozbierać. Co jak
co, ale za nic bym tego nie przewidziała.
„Wolę być z tobą,
choć przez chwilę, w prawdziwym życiu, niż spędzić wieczność
w kłamstwie.”
Jedynie przyczepić mogę się do
zakończenia. Dlaczego? Ja. Się. Pytam. D L A C Z E G O ? Po
skończeniu byłam w szoku. W czystym szoku. Tak mnie wciągnęło,
że jak skończyłam, patrzę na zegarek – a tu 00:18 i takie...
„eee, że co?” No więc ten... Końcówka zwala z nóg i w ogóle.
Byłam zbyt pochłonięta, żeby uronić łzę. Ale niewiele
brakowało, żebym się poryczała.
Same plusy jak na razie wymieniłam. A
jakiś minus? Otóż – nie ma. Naprawdę, jak dla mnie „Luonto”
nie ma minusów. Teoretycznie szłoby pod to podpisać zakończenie,
ale to byłaby raczej taka pozytywna wada (istnieje w ogóle coś
takiego? ;P).
Cóż mam jeszcze powiedzieć. Uważam,
że powinniście to przeczytać. Ta książka pokazuje, co człowiek
robi z Ziemią, środowiskiem i w bardzo dobitny sposób – co przez
to możemy spowodować, jakie mogą być tego konsekwencje. Im
bardziej cywilizacja się rozwija, tym bardziej zapominamy o tej
najprostszej rzeczy, dzięki której żyjemy. Natura wi-fi może i
nam nie da, ale daje nam życie. Bez jej przychylności – człowiek
jest zgubiony.
„...mozna kogoś znać
od kilku lat i nie czuć nic;
można być z kimś przez chwilę i poczuć wszystko.”
można być z kimś przez chwilę i poczuć wszystko.”
Melisso, biję pokłony. Przywróciła
mi Pani wiarę w naszych autorów i obiecuję, że będę czytać
więcej polskich książek. „Luonto” nieprędko zapomnę i
naprawdę Wam polecam. Ta książka jest genialna. Oczekiwałam
zwykłej, lekkiej i przyjemnej młodzieżówki, a dostałam coś o
wiele lepszego.
I POD ŻADNYM POZOREM NIE ZAGLĄDAJCIE
NA OSTATNIĄ STRONĘ! Wiem, że czasami ciekawość zwycięża, więc ostrzegam ;)
Pozdrawiam!
Książka mnie zaciekawiła, chociaż ja nie przepadam za fantasy ;) I z tego co widzę to i koniec nie jest zbyt szczęśliwy, więc to chyba nie dla mnie. Zdecydowanie wolę happy end, bo potem nie wkurzam się cały dzień na książkę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam c; /~Kinga
Unpredictabble
Jasne, rozumiem. Ale skoro cię zaciekawiła,może jednak warto dać szansę? ;)
UsuńTego typu książka jest z pewnością dla mnie. mam ją na swojej liście do przeczytania.
OdpowiedzUsuńja-sie-dystansuje.blogspot.com
Super, mam nadzieję, że również ją pokochasz :D
UsuńKochana skąd ja to znam, ostatnio też tak mam, że nie czytam polskich autorów, bo nie :) A Twoja recenzja niesamowicie mnie zachęciła do sięgnięcia po tą pozycję ♡
OdpowiedzUsuńGoszaczyta :)
Cieszę się, bo naprawdę warto <3
UsuńNiestety ta recenzja nie zachęciła mnie do przeczytania tej książki. Jest strasznie chaotyczna. Sama fabuła też nie jest oryginalna, bo już było kilka powieści w których tajemnicze stworzenie ratuje człowieka. No i co się stało z domem cioci po trzęsieniu ziemi? Skoro uciekła w las to nie mogła być gdzieś daleko, a taka katastrofa potrafi mieć promień kilku kilometrów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam mowmikate
Nie zdradziłam pewnej rzeczy z tej książki, ponieważ byłby to przeogromny spoiler ;) A takiej rzeczy nigdzie jak dotąd nie było. a przynajmniej ja się z czymś takim nie spotkałam. A dom cioci? Szczerze mówiąc, nawet się nad tym nie zastanawiałam, bo mnie ta informacja niepotrzebna ;)
UsuńCzęsto wybieramy zamiast polskich autorów zagranicznych, a bywa i tak, ze pod obco brzmiącym imieniem i nazwiskiem kryje się rodzimy pisarz/ pisarka ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie! ;P
UsuńJak tak polecasz będę musiała przeczytać.
OdpowiedzUsuńKoniecznie <3
UsuńOpis jest baaardzo interesujący i powiem Ci, że aż do teraz nie miałam bladego pojęcia o tym, że to ksiązka polskiej autorki. O.O
OdpowiedzUsuńNie czytam polskich książek, ale ta mnie zaciekawiła odkąd po raz pierwszy o niej usłyszałam. :)
I do tego jeszcze taka wysoka ocena? Trzeba przeczytać! :D
Pozdrawiam! :)
recenzjeklaudii.blogspot.com
Ja tez byłam bardzo zdziwiona jak to odkryłam :D Książka jest świetna i bardzo pouczająca, więc wysoka ocena musi być ;D
UsuńNie wiedziałam, że książka jest polskiej autorki! Za to bardzo zaciekawiłaś opisem <3 Ja sama powoli coraz częściej sięgam po polskich autorów ^^
OdpowiedzUsuńhttp://podroozdokrainyksiazek.blogspot.com
Cieszę się :D Nie tylko ty nie wiedziałaś ;D
UsuńNie miałam pojęcia, że tę książkę napisała polska autorka. Chciałam ja przeczytać, a po przeczytaniu recenzji chcę jeszcze bardziej. Za polskimi autorami nie przepadam, ponieważ ostatnio straciłam w nich wiarę, ale ta książka zapowiada się znakomicie.
OdpowiedzUsuńhttp://weruczyta.blogspot.com/
http://weruczyta.blogspot.com/
Ja dzięki tej książce odzyskałam wiarę w naszych autorów, więc może ty również ;D
UsuńNie czytałam ale z chcęcią to zrobie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com
Super :D
UsuńWidzę, że poczyniłaś pewne blogowe zmiany :D
OdpowiedzUsuńKsiążka mnie ciekawiła już wcześniej, ale teraz zaciekawiłaś mnie nią jeszcze bardziej. Tylko nie sądziłam, że ona ma tylko 300 stron :O
Pozdrawiam
To Read Or Not To Read
Tak :D
UsuńCieszę się :D Też myślałam, że więcej ;P
Piękne zmiany na blogu ;)
OdpowiedzUsuńA co do książki to czuj się winna (w dobrym sensie), bo przez Ciebie chcę ją przeczytać, wcześniej byłam wobec niej obojętna. I też od Ciebie dowiedziałam się, że to polskiej autorki i też byłam w szoku, choć muszę przyznać, że to sprytne, skoro nie chcemy czytać naszych autorów, a oni udają, że mamy do czynienia z zagranicznym.
Myślę, że ta książka przypadnie mi do gustu i jak będzie możliwość to ją nabędę :)
Twoja recenzja wzmogła tylko ciekawość do granic, więc nie wiem jak mam wytrzymać :)
Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest Stron
Dziękuję <3 Hyhy, to bardzo się cieszę :D Też uważam, że to dobry pomysł z tym pisaniem pod pseudonimem ;P
UsuńPiękne cytaty! Książka może być ciekawa :)
OdpowiedzUsuńOj tak <3
UsuńNieźle mnie zaskoczyłaś, pisząc, że jest to książka naszej rodzimej autorki. Okładka cudna a i historia zapowiada się ciekawie. Myślę, że po nią sięgnę, tym bardziej że zszokowałaś mnie nowiną na temat autorki.:D
OdpowiedzUsuńHaha, cieszę się :D Sięgnij, bo naprawdę warto ;)
UsuńDzisiaj ją zakupiłam, głównie za sprawą twojego polecenia :) Mam nadzieję, że będzie mi się podobać :)
OdpowiedzUsuńksiazkowapasja.blogspot.com
Oooo cieszę się! :D Czekam na recenzję, bo jestem ciekawa, czy Ty również ją pokochasz :D
UsuńOstatnio książka stale przewija mi się przed oczami w internecie.. To chyba jednoznaczne, że w końcu muszę po nią sięgnąć, bo bardzo mnie sobą zaciekawiła. A okładka cudo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Justyna z livingbooksx.blogspot.com
Koniecznie! :) Tak <3
UsuńCzytałam - ogromne zaskoczenie na plus - podsumowanie - mam podobne wrażenia do przywrócenia wiary w piszących rodaków :)
OdpowiedzUsuń