Czarna wrona - J.L.Weil | Recenzja
![]() |
Tytuł: „Czarna wrona”
Autor: J.L.Weil
Przekład: Edyta Świerczyńska
Wydawnictwo: Kobiece/Young
Ilość stron: 353
Moja opinia: 7/10
|
Do pierwszego tomu z serii Raven mam
swego rodzaju sentyment, bo... czytałam go w kwietniu, w drodze
powrotnej do Polski z wymiany w Niemczech i tak dzięki temu utkwił
mi w pamięci. Spodobała mi się ta książka, lubię fantastykę,
choć ostatnio zauważyłam, że czytam jej bardzo mało – jakiś
zastój z nią związany i zwyczajnie nie ciągnie mnie do niej aż
tak mocno, jak w zeszłym roku. Ale ta mnie naprawdę wciągnęła i
zaintrygowała, więc byłam bardzo ciekawa kontynuacji.
„Uczucia są potężne,
ale mogą być niebezpieczne, jeśli się nie umie ich kontrolować.”
Przed Piper stoi ciężkie zadanie –
jej babka została zamordowana, więc jest ona ostatnią osobą z
linii Białego kruka i właśnie nim została. Ale jak ona ma objąć
władzę nad żniwiarzami, którzy jej nie akceptują tak, jak
powinni, a w dodatku Piper ma ogromne braki w wiedzy na temat tego
świata oraz w samych umiejętnościach walki i posługiwania się
mocą. Jakby tego było mało, zapewniła bratu bezpieczeństwo, ale
na wyspie pojawił się ktoś inny, ktoś, kto nie powinien na niej
być... A no i jeszcze kwestia Zane'a. Jedno jest pewne – Piper nie
narzeka na nudę ;P
Może i się wydaje, że tego jest
trochę hm... za dużo? Że zbyt wiele się dzieje. Ale wydaje mi
się, że autorka dała radę. Wplotła do fabuły „Czarnej wrony”
naprawdę sporo wydarzeń, sytuacji i wszystkie wyczerpująco
rozwinęła. Pierwsza część książki mnie mocno wciągnęła,
przeczytałam ją niemalże jednym tchem - z przerwami, ale bardzo
ciągnęło do dalszego czytania. Z drugą połową było już trochę
gorzej, ale nie tyle z powodu nudniejszej fabuły, ile zwyczajnie z
tego, że zaczęła się w międzyczasie szkoła i przez dwa, czy
trzy dni nie miałam ani chwili na czytanie.
Ogromnym plusem tej książki jest
fakt, że wciąga i ciekawi – jakby się tak zastanowić, to nie ma
tu aż tak dużo zapierającej dech w piersiach akcji, ale ma ona w
sobie to coś, co nie pozwala się oderwać, a wręcz przeciwnie –
każe czytać i czytać. Może ma na to wpływ leciutki styl autorki
i to, że jest tu dużo dialogów, nie ma nużących opisów na kilka
stron. Dodatkowo J.L.Weil wplotła leciutki humor, sarkazm i taką...
naturalność. Znacie to uczucie czytając rozmowę między dwoma lub
więcej bohaterami, że macie wrażenie, że ta dyskusja toczy się
tuż obok was? Że to tak jakbyście słuchali własnych przyjaciół?
Bo ja tutaj miałam takie wrażenie, te dialogi były takie realne,
prawdziwe, bez żadnych zbędnych sformułowań, co mi się strasznie
podobało. Nie wiem czy dobrze wyjaśniłam o co mi chodzi, ale mam
nadzieję, że zrozumieliście.
Jeśli miałabym powiedzieć kilka słów
na temat bohaterów... to tak – zdanie mi się o nich nie zmieniło,
nadal ich lubię, jakiś wielkich zmian w ich zachowaniu nie
zauważyłam, choć... nie, wróć. Mam wrażenie, że Piper nieco
zmądrzała, zaczęła podejmować bardziej racjonalne decyzje i sam
fakt, że tak ciężko rozmyślała na temat tego, jak rozwikłać
pewną sprawę. Niby mogła to łatwo załatwić i postawić na
swoim, ale jednak rozważała też opcję taką, by w przenośni
poświęcić się dla dobra ogółu. Zane z kolei momentami działał
mi na nerwy, jakby się kurcze określił czego chce, to oszczędziłby
nerwów niejednej osobie, szczególnie jedna sytuacja, którą
wywołał mnie najbardziej wkurzyła...
No i jest jedna sprawa o której muszę
wspomnieć, a mianowicie wątek, za którym niezbyt przepadam –
trójkąt miłosny, rozterka Piper którego z braci wybrać. Ratuje
sytuację fakt, że autorka naprawdę dobrze poradziła sobie z tym
tematem i nie irytował mnie, wręcz był poprowadzony tak jakby z
głową, że to tak nazwę, ale nie zmienia to faktu, że był.
Ogólnie w sekrecie zdradzę, że nie jestem pewna, czy podoba mi się
sposób, w jaki autorka to rozwiązała.
Jeśli miałabym odpowiedzieć na
pytanie, który tom według mnie jest lepszy, to musiałabym się
porządnie zastanowić. Wydaje mi się, tak na pierwszą myśl, że
te dwa tomy są po prostu zbliżone poziomem i oba są dobre – więc
to jednoznacznie oznacza, że klątwa drugiego, gorszego tomu została
szczęśliwie ominięta. W sumie nawet pokusiłabym się o
stwierdzenie, że seria Raven to jedna z lepszych z tych typowych
młodzieżowych fantastyk. Mnie się podobało i trzeci tom również
chętnie przeczytam.
Za możliwość
przeczytania bardzo dziękuję:
Do następnego!
Nie znam tego cyklu, ale być może kiedyś się to zmieni. 😊
OdpowiedzUsuńWarto :)
UsuńChętnie zacznę moją przygodę z tą serią od pierwszego tomu! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że również Ci się spodoba :D
UsuńJeszcze się nie wzięłam za drugi tom, ale pierwszy mi się podobał :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
To koniecznie przeczytaj i drugi :D
UsuńNiekoniecznie moja bajka, ale nie mówię nie ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem ^^
UsuńPo przeczytaniu Twojej recenzji, aż ja zapragnęłam to przeczytać, a ta książka to nie moje klimaty😊
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, goszaczyta.blogspot.com
Ajaj :D
Usuń