To nie ja, kochanie - Tillie Cole | Recenzja
![]() |
Tytuł: „To nie ja, kochanie”
Autor: Tillie Cole
Przekład: Grzegorz Rejs
Wydawnictwo: editiored
Ilość stron: 375
Moja opinia: 7/10
|
Z Tillie Cole miałam styczność
wcześniej, przy okazji „Tysiąc pocałunków”, które mi się
spodobało nawet pomimo wątku choroby, za którym zwyczajnie nie
przepadam. Seria Kaci Hadesa to najnowsze książki Tillie, które
stopniowo pojawiają się na polskim rynku – dwa pierwsze już są
wydane, trzeci ma wyjść bodajże w październiku. Domyśliłam się
po opisie, ale też i po samej okładce, że to nie będzie książka
podobna do Pocałunków – te dwie nie mają ze sobą nic wspólnego.
No, może poza tym samym nazwiskiem na okładce.
„Ich słowa były
ostre, ale czyny jak dotąd zawsze miłe.”
Ujmując fabułę w skrócie może
wyjaśnię to tak – w „To nie ja, kochanie” następuje
zderzenie z dwoma ciężkimi tematami – z sektą oraz gangiem
motocyklowym. Mamy Salome lub inaczej Mae, jest także Styx. Dwoje
ludzi z dwóch rożnych światów, wychowywanych w dwóch rożnych
ideologiach. Mae urodziła i wychowała się w sekcie, z kolei Styx
jest od śmierci swojego ojca przywódcą gangu, przejął po nim tę
funkcję. Ta dwójka spotkała się kilkanaście lat temu na kilka
chwil, między nimi było ogrodzenie, a jednak to spotkanie obojgu
trwale utkwiło w pamięci.
Od razu muszę zaznaczyć najważniejszą
rzecz. Jeśli ta książka gdzieś, kiedyś obiła wam się o uszy,
to z pewnością przy okazji dowiedzieliście się, że jest ona
wulgarna i brutalna. I taka jest prawda, to nie jest słodko-pierdząca
opowiastka o miłości, w której największym problemem jest to, w
czym iść na randkę lub czy to spotkanie będzie zwykłym
przyjacielskim spotkaniem, czy już właśnie randką. Tu jest
twardy, brutalny świat, przekleństwa są na porządku dziennym
niemalże na każdej stronie. Ta książka jest momentami po prostu
ciężka, a co za tym idzie – nie dla każdego. Ja generalnie nie
mam nic przeciwko wulgaryzmom, czy to w książkach, czy to w życiu,
ale tu z początku przeżyłam mały szok, tak nagle spadło aż tyle
i musiałam się do nich, do tego otoczenia przyzwyczaić.
„Jest w Tobie
światło, Styx. Czuję, że się przebija jak promienie południowego
słońca. Jest piękne. Jesteś dobrym człowiekiem.”
Jeśli chodzi o bohaterów, to przewija
ich się tutaj naprawdę sporo, z czego najważniejsi to oczywiście
Styx i Mae. Poznajemy wielu członków gangu i chociaż wydawałoby
się, że są to mężczyźni okrutni, groźni, wręcz bez serca, to
jest małe zaskoczenie... otóż... na ogół są „normalni”,
lubią się pośmiać, napić, zabawić, niektórzy nawet mają
rodziny, a w chwili zagrożenia jeden stanie murem by bronić
drugiego, jako klub są jedną całością. Choć faktem jest, że
oprócz Styxa to raczej żaden nie wzbudził we mnie szczególnej
sympatii – może dlatego, że nie dane nam było poznać ich
bliżej. Najbardziej mieszane uczucia miałam co do Ridera, krótko
mówiąc nieco mnie wkurzał, a w pewnym momencie to już naprawdę u
mnie przegrał. Ale przejdźmy może do głównych postaci. Styx
generalnie zwany jest Milczącym Katem. Czemu? Chyba można się
domyślić – on milczy, nie mówi. Znaczy się potrafi mówić, ale
tylko w otoczeniu najbliższych mu osób, wszelkie rozkazy wydaje za
pomocą migowego. I tu myślę, że to było bardzo ciekawe
posunięcie ze strony autorki, pokazała, że nawet ktoś
najsilniejszy, ktoś kto budzi respekt – nie jest idealny. Nawet
taki ktoś może mieć jaką „wadę”, słabszą stronę.
Mae z kolei jest strasznie zagubioną
dziewczyną, która mówiąc krótko – przeszła piekło na Ziemi.
To co ją spotkało... jest po prostu chore, inaczej się tego nazwać
nie da. Ale mimo wszystko pozostaje silna i za to właśnie ją
polubiłam.
„Ten kto mieszka w
szklanym domu, nie powinien rzucać kamieniami.”
Tłem historii pozostaje sekta i
głównie gang, ale wyraźnie zarysowany jest wątek miłosny. Wątek
który pokazuje, że miłość można znaleźć nawet w mrocznych
czasach, że każdy ma na nią szansę. Że potrafi niszczyć,
osłabiać, ale i umacniać, budować. Ona się rodzi powoli i
stopniowo otwiera oczy na drugiego człowieka.
„To nie ja, kochanie” to książka,
która wzbudza gamę przeróżnych emocji – od zaciekawienia, przez
irytację po wstręt i wzburzenie. No wszystko. Po tej lekturze się
zastanawiam, czy ludzie naprawdę potrafią być aż tacy okrutni?
Wiem, że to fikcja, ale każda fikcja kryje w sobie ziarnko prawdy i
mam przeczucie, że odpowiedź na moje pytanie brzmi: tak. Tak w
ogóle, to poszanowanie dla autorki za podjęcie się nie jednego, a
dwóch ciężkich tematów, bo to było napisane wiarygodnie, a nie
po łebkach. Zwyczajnie widać, że się przyłożyła.
„Największą
sztuczką diabła było to, że udało mu się przekonać świat, że
nie istnieje.”
Dobra, to teraz pytanie... co ja sądzę
o tej książce, co o niej myślę? Sprawa powinna być prosta –
jestem na tak. Ale... czytałam ją bardzo długo, większość osób
pochłania ją w jeden-dwa wieczory, a mi zajęła dwa-trzy tygodnie.
Jakoś nie chciało mi się jej czytać, jednak kiedy brałam ją do
ręki, to na jednym posiedzeniu czytałam po kilkadziesiąt stron –
tak wciągała. Bo to nie jest zła książka, wbrew przeciwnie, jest
dość ciekawa i oryginalna, inna niż wszystkie. Końcówka mocno
odratowała moją opinię na jej temat, bo pochłonęłam ją bardzo
szybko, czytając jak na szpilkach – działo się, oj działo. Do
tego stopnia, że po skończeniu miałam ochotę wziąć się za
drugi tom – i nadal mam, tylko drugiego tomu nie mam. W najbliższym
czasie raczej po niego nie sięgnę, bo i tak mam malutko czasu na
czytanie (nad czym ogromnie ubolewam), ale będę miała „Uleczę
twe serce” na uwadze i może przeczytam! A czy Wam polecam? Tu już
się wstrzymam od komentarza, sami musicie ocenić, czy ta historia
jest dla Was, bo tak jak mówiłam – to nie jest książka dla
każdego.
Za możliwość
przeczytania bardzo dziękuję:
Do następnego!
Jestem bardzo ciekawa, jak będzie wyglądało moje spotkanie z tą książką. 😊 Pozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi.
OdpowiedzUsuń:D
UsuńCzasami nawet lektura dobrej książki zajmuje nam sporo czasu. Miałam tak kilka razy. Może uda mi się sięgnąć po tę pozycję jesienią 🍃
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Uff to dobre, bo już się nieco wystraszyłam ;P Mam nadzieję, że Ci się spodoba ^^
UsuńChciałabym ją przeczytać. Te dwa tematy w książkach są mi kompletnie obce.
OdpowiedzUsuńhttps://weruczyta.blogspot.com/
To koniecznie spróbuj :D
UsuńNie brałam się za tą serię i raczej nie wezmę się :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Rozumiem :)
UsuńNie wiem, te tematy jakoś mnie nie ciągną. Jeśli być może poczytałabym o samej sekcie, to ten gang odpada.
OdpowiedzUsuńBoisz tematu chorób. Ja przemocy wobec zwierząt. Zostawiłam kiedyś "Wodę dla słoni" z tego powodu.
Rozumiem :) Choć przyznam, że mi się temat gangu spodobał, był ciekawie uchwycony ^^ Co do tematu chorób - nie tyle się go boję, co po prostu nie lubię o tym czytać :(
UsuńCzasem dobrze jest sięgnąć po coś, co "zderzy nas porządnie z gruntem" i owszem ja też tak miewam, że książka mnie fascynuje, a mimo tego nie potrafię długo się za nią zabrać. Musi nadejść odpowiedni moment. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Właśnie! ;) I ten moment nadejdzie :D
UsuńChętnie sprawdzę czy jest to książka dla mnie! Zawsze warto sobie wyrobić własną opinie. Świetna recenzja, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńO właśnie, zgadzam się! ;)
UsuńTillie Cole czytałam tylko "Tysiąc pocałunków"♡ Bardzo mi sie ona podobała, tej serii nie znam, ale chyba nie mam zamiaru poznawać :)
OdpowiedzUsuńTa seria to coś zupełnie innego niż "Tysiąc pocałunków" :D
Usuń