Życie na podglądzie - Len Vlahos | Recenzja

Tytuł: „Życie na podglądzie”
Autor: Len Vlahos
Wydawnictwo: Media Rodzina
Ilość stron: 341
Moja opinia: 8/10
„Życie na podglądzie” należy do tych książek, po które z własnej woli bym nie sięgnęła, gdybym zobaczyła na półce jednej z księgarń. Jednak, kiedy Agnieszka z @magical_reading zorganizowała Book Tour z ta właśnie historią, a wcześniej tak się nią zachwycała, stwierdziłam, że w sumie czemu nie, mogę spróbować przeczytać. Koniec końców - Aga, to była bardzo dobra decyzja, żeby wystawić do tej akcji ten konkretny tytuł. Cieszę się, że go poznałam, a gdy nie ten BT to by to się nie stało.

Rozmawiając z nim, Jackie czuła się bezpieczna, pewnie dlatego, że wiedziała, że nigdy się nie spotkają twarzą w twarz.”

Ta książka przede wszystkim jest dosyć... nietypowa. I dziwna. Opowiada o piętnastoletniej Jackie, której ojciec zachorował na raka mózgu. Jared, chcąc zapewnić żonie i córkom (bo oprócz Jackie jest też jej młodsza siostra – Megan) byt po swojej śmierci, postanawia wystawić swoje życie na eBayu. Tak właśnie się zaczyna ich historia ze światem showbiznesu i Reality Show, których stają się głównymi „aktorami”. Otóż tak się złożyło, że jednym z licytatorów aukcji Jareda, był producent telewizyjny jednej z ważniejszej stacji.

Len Vlahos miał naprawdę kapitalny pomysł na fabułę! Owszem, motyw raka, czy innej śmiertelnej choroby pojawia się często, ale w taki sposób jeszcze nie zostało to przedstawione. Autor pokazuje, jak zakłamane potrafią być media i jak bardzo potrafią uprzykrzyć człowiekowi życie. Mnie było bardziej smutno, że ta rodzina przez tą telewizję nie miała szans spędzić ostatnich chwil życia swojego ojca i męża z nim, niż z powodu samej jego choroby.

Życie […] samo w sobie nie ma znaczenia. Po prostu jest. Teraz widział, że wartość życia mierzy się tylko tym, w jaki sposób się je wykorzysta.”

Jak już wcześniej pisałam, „Życie na podglądzie” to bardzo dziwna książka. I w treści i w narracji. Na początku byłam lekko przestraszona, czy aby na pewno się przyzwyczaję do sposobu, w jaki ta książka została napisana. Na szczęście po kilkunastu, kilkudziesięciu stronach przestałam zwracać na to uwagę, co więcej – zaczęło mnie naprawdę intrygować. Inny przykład? Rozdziały, w których narratorem jest guz mózgu. Tak dobrze czytacie, Glej – bo tak siebie nazywa, ma swoje rozdziały.

Początkowo oprócz rodziny Jareda, poznajemy jeszcze bodajże pięć osób. Byłam zdziwiona, a jednocześnie ciekawiło mnie, jaki będą one miały wkład w fabułę. Otóż każda z nich, prędzej czy później ma swój wkład w fabułę. Pod tym względem, było to dobrze przemyślane i ułożone. Nikt, ani nic nie pojawia się bez powodu, wszystko ma swój cel.

[...] tak właśnie działa Internet. Wystarczy dobrze poszukać i każdy znajdzie w nim ludzi podobnych do siebie.”

Z różnych punktów widzenia, obserwujemy akcję, która rozgrywa się w domu Stone'ów (ale i poza nim). To, jak Jared podupada coraz bardziej na zdrowiu, jak Reality Show oraz bardziej zaczyna ingerować w życie rodziny oraz to, jak nastolatka, która nie zgadza się z takim stanem rzeczy zaczyna się buntować. Całość składa się w bardzo ciekawą i poruszającą historię, którą naprawdę warto przeczytać.

Wiem, że ta recenzja wyszła mi trochę chaotyczna, ale ciężko mi ubrać w słowa to, co chciałabym Wam opowiedzieć o tej książce. „Życie na podglądzie” jest wartościową i skłaniającą do refleksji powieścią, która, co więcej, jest bardzo ciekawa i szybko się ją czyta. Gdy do końca zostało mi ok. stu stron, musiałam już doczytać do tej ostatniej, choćby nie wiem co. Właśnie takie książki są wyjątkowe.

Czas niekoniecznie leczy rany, ale zabliźnia je na tyle, że człowiek jest w stanie żyć dalej.”

Do następnego!

14 komentarzy:

  1. Świetna recenzja, prosto z serca :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, to była nieco dziwna lektura, ale wnosząca do naszego życia inne spojrzenie na świat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio w wielu książkach pojawia się wątek związany z nowotworem - mogłoby wydawać się, że temat jest już oklepany, ale ja jednak chętnie sięgam po takie pozycje. Myślę, że niedługo skuszę się na tę powieść :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie w tej książce, autor zupełnie inaczej podszedł do tego tematu, także naprawdę warto spróbować :)

      Usuń
  4. Nie czytałam ale koniecznie muszę się za nią zabrać :)

    Pozdrawiam Agaa
    https://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Guz mózgu jest narratorem? Nie wiem, czy bardziej mnie to intryguje czy zniechęca :) Takie dość nietypowe rozwiązania często okazują się niestety nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, ale też nie często :) Dla mnie to była ciekawa odmiana :)

      Usuń
  6. Po Twojej opinii stwierdzam, że koniecznie muszę przeczytać tą pozycję.
    Bardzo fajnie napisana recenzja.
    Serdecznie pozdrawiam.
    www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się :D Mam nadzieję, że Ci się spodoba :)
      Dziękuję <3

      Usuń
  7. Kurczę, już dłuższy czas spotykam się z tą "rakową" okładką, ale jakoś nadal nie mogę się do tej pozycji przekonać. Pewnie kiedyś po nią sięgnę, szczególnie, że recenzja wyszła Ci naprawdę bardzo dobra i zachęcająca... ale wiesz, KIEDYŚ. ;)

    OdpowiedzUsuń

Hej! Zostaw proszę po sobie jakiś ślad ♥ Każdy jeden komentarz to dla mnie wielka motywacja! A jeśli spodobał Ci się mój blog to zaobserwuj, by być na bieżąco z postami ;)
Nie zapomnij zostawić adresu do swojego bloga - z chęcią zajrzę.

Copyright © 2014 Readforrhys , Blogger