Magnat - Katy Evans | Recenzja
![]() |
Tytuł: „Magnat”
Autor: Katy Evans
Przekład: Gabriela Iwasyk
Wydawnictwo: Kobiece
Ilość stron: 281
Moja opinia: 6/10
|
Wciąż pamiętam, jak bardzo
zachwyciły mnie książki „Ladies Man” i „Womanizer” Katy
Evans. „Mr. President” ich nie przebił, ba! Brakowało mu do
tego bardzo dużo. Jednak z sentymentu do tamtych dwóch historii,
bardzo chciałam poznać najnowszą pozycję tej autorki, a
mianowicie „Magnat”. Z jednej strony się jej obawiałam, bo
czułam, że ta również nie przebije się na pierwsze miejsce, ale
z drugiej miałam taką nadzieję, nie mogłam przejść obok niej
obojętnie.
„Życie szybko mija,
nie chcę nagle się zorientować, że przegapiłam właściwy
moment, a jego już nie ma.”
Bryn i Aaric znają się od lat, byli
przyjaciółmi już w liceum. Mimo tego, że dobrze się dogadywali
coś jednak sprawiło, że ich drogi się rozeszły, ale tak naprawdę
nigdy o sobie nie zapomnieli. Teraz, po kilkunastu latach on jest
grubą rybą w biznesie, a ona akurat poszukuje kogoś, kto wyłożyłby
pieniądze, by pomóc jej w rozkręceniu własnej firmy. Po wielu
odmowach ostatecznie trafia do Aarica Christosa. Pytanie tylko, czy
mężczyzna będzie chciał ją wesprzeć...
Może zacznę od bohaterów... O Aaricu
mogę powiedzieć w zasadzie tyle, co o większości facetów z
książek tego typu... I nie myślcie, że mi to przeszkadza –
właśnie lubię takie cechy u bohaterów. Młody, przystojny, nieco
arogancki i pewny siebie... Ludzie się z nim liczą i on doskonale o
tym wie, a jednak mimo to nadal jest w nim coś z tego nastolatka,
którym był w liceum. Nie da się ukryć, że wydoroślał i, co
bardzo mi się podobało, zapracował na swoją pozycję własnymi
rękami i ciężką pracą. Autorka na jego przykładzie udowodniła,
że determinacja i dążenie do celu może przynieść efekty i każdy
ma szansę na sukces.
„Niektóre a może
gdyby zostają z nami na zawsze”
Z kolei Bryn... Powiem krótko – nie
wzbudziła we mnie takiej sympatii, jak Christos. Nie do końca
podobał mi się sposób, w jaki odnowiła znajomość z Aarikiem.
Troszkę się mogła w pewnych sytuacjach pohamować. Zawzięcie
walczyła o swój cel, ale jednocześnie czasem mogła spuścić z
tonu i nieco zejść na ziemię, przyjąć krytykę. Odnosiłam
momentami wrażenie, że jest obrażona o to, że nikt nie chce jej
dać pożyczki. Ale czemu nie pomyślała o tym, żeby zerknąć do
swojego planu, pomyśleć, czy to jest serio tak dobre, jak myśli,
ewentualnie jakie poprawki wprowadzić...
Mimo tego, iż tak średnio przypadła
mi do gustu Bryn, to jednak muszę przyznać, że jej postać jest mi
w pewnym sensie bliska. Wiedziałam mniej więcej co ona czuje, bo
sama spowodowałam podobną sytuację, z czego absolutnie nie jestem
dumna, ale moje odczucia są bardzo zbliżone do jej. Zdaję sobie
sprawę, że jej niezdecydowanie - że tak to określę - może
niektórych czytelników zirytować, ale mnie nie wkurzało, bo ją
zwyczajnie rozumiem. „Błądzić jest rzeczą ludzką” jak to
ktoś kiedyś powiedział.
„W życiu są takie
rzeczy, których się nie wybiera – one się po prostu zdarzają,
czasami z ludźmi, na których wcale nie chcesz tak gwałtownie
reagować.”
Podobało mi się to, że autorka
umożliwiła nam poznanie przeszłości Bryn i Aarica, pojawiały się
całe rozdziały lub tylko wspomnienia z przeszłości i to było
właśnie dobre, mogliśmy się więcej dowiedzieć, zrozumieć
lepiej pewne rzeczy. Bo sama historia kryje w sobie coś więcej,
Katy zawarła pewne bardzo ważne, acz bolesne wątki.
Z „Magnatem” miałam niestety
podobny problem, co z „Mr. President” - niby mi się podobało,
ale jakoś z początku nie potrafiłam się wkręcić, miałam
wrażenie, że coś mi nie gra. Nie wiem, może styl autorki, może
to, że akcja rozwijała się dość powoli i mozolnie... Ciężko
stwierdzić. Niby Katy ma dobry styl, nie przynudza i nie zarzuca
wielką ilością opisów, a mimo to nie porwała mnie ta książka
od samego początku.
„Jeśli dajemy z
siebie wszystko, prędzej czy później osiągniemy sukces.”
„Magnat” mimo wszystko mi się
podobał, gdzieś za połową wciągnęłam się w tę historię i
czytałam już aż do końca. Niestety nieco się zawiodłam,
myślałam, że bardziej mnie ten tytuł zachwyci, a jednak nie. Ale
jednocześnie nie mogę powiedzieć, że jest to zła książka –
bo tak nie jest. Niemniej jednak „Ladies Man” i „Womanizer”
nadal są u mnie na pierwszym miejscu ;)
Może jeszcze kilka cytatów:
„Najlepsze rzeczy w życiu pojawiają się niespodziewanie.”
„-W takim razie, po co znaleźliśmy się na tym świecie? - pyta. Wydaje się szczerze zainteresowany moją odpowiedzią.- Sądzę, że po to, aby robić to, co nas uszczęśliwia.”
„- No więc chciałeś „A”. A czym ja, do cholery, jestem? Pieprzonym „Z”?Parksa śmiechem:
- Ty jesteś całą reszta alfabetu.”
„Myślę, że świadomość, że wszystko kiedyś się skończy, sprawia, że każdy moment jest dla nas cenniejszy.”
Za możliwość
przeczytania bardzo dziękuje:
Do następnego!
Książka wydaje się mocno przeciętna. 😊
OdpowiedzUsuńAle nie jest zła :)
UsuńWydaje się to być całkiem dobra lektura, przy której można na chwilę odpocząć. Może i nie jest to książka z górnej półki, ale co tam ;) i tak mam ochotę.
OdpowiedzUsuńDokładnie! :)
UsuńCzekam na możliwość przeczytania tej książki,mam nadzieję, że znajdę na nią czas :)
OdpowiedzUsuń~Pola
www.czytamytu.blogspot.com Zapraszam :)
Miłej lektury :)
UsuńChyba sobie odpuszczę. :)
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńMuszę w końcu się skusić na jakąś książkę tej autorki. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;**
P.
www.zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com
Koniecznie zacznij od "Ladies Man"! :D
UsuńOj, raczej nie moja tematyka, odpuszczę sobie tę książkę. ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
Usuń