Panny młode. Zima - Denise Hunter, Deborah Raney, Betsy St. Amant | Recenzja

Tytuł: „Panny młode,. Zima”
Autor(ki): Denise Hunter, Deborah Raney, Betsy St. Amant
Wydawnictwo: Dreams
Ilość stron: 344
Moja opinia: 6/10


Do sięgnięcia po tę książkę najbardziej zachęciło mnie nazwisko Denise Hunter na okładce. Czytałam jej „Sezon życzeń” i jestem zachwycona tą historią, więc byłam ciekawa, co tym razem autorka wymyśliła. Jednak Zimowe Panny młode nie są autorstwem samej Hunter. Jest to książka, która zawiera w sobie trzy odrębne historie, które zostały napisane przez trzy różne pisarki i w żadnym wypadku się ze sobą nie łączą. Noo.. może poza porą roku, bo każda z nich rozgrywa się podczas zimy.

-To ujmuje mi męskości […] 
- Jesteś właścicielem sklepu z narzędziami. Twoja męskość nie podlega dyskusji.
 Spojrzał na nią gniewnie.
- Wiążę wstążki na słoikach z duperelami. Nie potrzebujesz, żebym porąbał trochę drewna?
- Potrzebuję trzydziestu słoików […] więc popraw koronę i wiąż kokardki.”

Pierwsza, grudniowa historia, napisana właśnie przez Denise Hunter rozgrywa się w... Chapel Springs. Autorka wplotła w nią bohaterów swojej serii z tego właśnie miasteczka, co było bardzo ciekawym posunięciem. A ogólnie opowiadanie to jest o Layli, która z pewnych przyczyn jest zmuszona pójść z dawnym przyjacielem na wesele ich wspólnego znajomego. Na dodatek w wyniku niefortunnych zdarzeń... ogłaszają swoje zaręczyny. Dla niej to szansa, na zdobycie uznania ważnego biznesmena, a dla Setha... nadzieja na coś więcej. Czy Layla dostrzeże zainteresowanie Murphy'ego, jak go często nazywa? Oboje patrzą na tę sprawę inaczej, ale kto wie, może w obliczu świątecznej atmosfery, przerodzi się to w coś więcej?

Szczerze? Zawiodłam się i to srogo na Denise. Spodziewałam się czegoś o wiele lepszego. Nie powiem, było nawet ciekawie, ale nie tak, jak w „Sezonie życzeń”. Całość akcji rozgrywa się... bodajże w ciągu jednego miesiąca. Jak dla mnie ich historia została nieco zbyt powierzchownie nakreślona, nie poczułam jakiejś specjalnej więzi z bohaterami. Na dodatek ten wątek miłosny... No troszkę się to nie trzyma całości, zbyt szybkie tempo, po prostu. Nie było tragedii, ale nie tego się spodziewałam, nie tego poziomu :/

Wzięła wdech, a zapach piernika wypełnił jej nozdrza. Przeszło jej prze myśl, że to najwspanialszy zapach, jaki kiedykolwiek wdychała.”

Bohaterką drugiej historii jest Madeleine Houder, autorka wielu bestsellerów, która w wyniku remontu mieszkania i przez to braku warunków do pracy, tymczasowo przenosi się do pensjonatu w okolicy, poleconego jej przez uroczą sąsiadkę. Co ciekawe, nie widziała ona właściciela, porozumiewają się ze sobą za pomocą listów. Powoduje to jednak dość śmieszne nieporozumienie dotyczące wzajemnego wyobrażenia, które oboje wprowadza w błąd.

Tutaj Deborah Raney mnie zachwyciła. Niby taka prosta historia, ale bardzo ciepła i sympatyczna. Autorka bardzo sprytnie poprowadziła bieg wydarzeń, pokusiła się o wprowadzenie nutki tajemniczości. Wspomniałam o śmiesznym nieporozumieniu – ono było takie w pewnym sensie urocze i właśnie zabawne. Tak jak w pierwszym opowiadaniu, akcja toczy się tutaj bardzo szybko, ale w sumie co się dziwić, skoro mają one po niecałych 200 stron ;P Niemniej jednak, w tym przypadku prawie w ogóle mi to nie przeszkadzało, tym bardziej, że Deborah o wiele bardziej przyłożyła się do kreacji bohaterów i całości wydarzeń.

Och Maddie, nawet sobie nie wyobrażasz, jak cudownie było słyszeć twój śmiech. Nie chce tego stracić.”

Trzecia historia opowiada natomiast o Allie... która zostawia narzeczonego w dniu ślubu, w kościele, przed ołtarzem. Nie chodzi o to, że go nie kocha. Wręcz przeciwnie – kocha Marcusa i pragnie, żeby był on szczęśliwy. Co więc spowodowało taką decyzję? Ano stara suknia ślubna, która jest przekazywana z matki na córkę i ... rodzinna klątwa, która nie pozwala kobietom stworzyć szczęśliwego małżeństwa. Kilka miesięcy później, oboje zostają wkręceni w przygotowania do jednego wesela.

Ekhem... przepraszam bardzo, ale ta historia była absurdalna. No błagam, rzucać ukochanego, z powodu sukni, czy też klątwy? Jeszcze w takim monecie... Nawet bym to zrozumiała, gdyby nie to, co Allie odstawiała te kilka miesięcy później... Ta bohaterka była tak irytująca i niezdecydowana, że niejeden raz miałam ochotę wejść do książki i ją porządnie trzepnąć. Nie zliczę, ile razy przewracałam oczami na jej zachowanie. Kochasz, albo nie. Jeśli się kogoś kocha, to takie błahe rzeczy, jak suknie nie powinny stanąć na przeszkodzie... Najbardziej absurdalne było to, że to ona zostawiła jego przed ołtarzem, a kilka miesięcy później rozpacza, że on jej nie chce. Nie rozumiem też zachowanie samego Marcusa i jego rodziny... Ona upokorzyła mojego brata, ale to nic, niech mi pomoże przy moim weselu. Ona rzuciła mojego syna, ale to nic, poszyję jej suknię ślubną, w której za niego miała wyjść. No wybaczcie, ale żeby po takim czymś przyjmować ją z otwartymi ramionami? Nie. Nie spodobała mi się ta historia, zbyt naciągana, baardzo mało realna i absurdalna.

[...] marzy o taki małżeństwie jak ich rodziców. O miłości, która nigdy nie ustaje. Która, jak mówi Biblia, jest wytrwała. Wszystkiemu wierzy. Wszystko przetrzyma.”

Trzy pary, trzy historie i trzy różne opinie. Jak zauważyliście, każde z tych opowiadań wywołało we mnie inne emocje. Najbardziej spodobała mi się „Styczniowa panna młoda” Deborah Raney, a najmniej - „Lutowa panna młoda” Betsy St. Amant. „Grudniowa panna młoda” Denise Hunter była taka pośrodku, ani arcydzieło, ani tragedia. Ogólnie rzecz biorąc... jestem zawiedziona i to srodze. Po opisach wnioskowałam, że będą to piękne i ciepłe opowieści, a niestety czegoś takiego nie otrzymałam. Plus jest taki, że wszystkie pani maja lekkie pióro, więc szybko się czyta, ale... no nic do mojego życia niestety nie wniosły.

Za możliwość przeczytania dziękuję:
Do następnego:


14 komentarzy:

  1. Raczej nie sięgnę po tę pozycję.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cytaty bardzo zachęcające, szczególnie ten pierwszy :) Niestety mam chwilowy uraz do bardzo irytujących bohaterek... :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Już czytając pierwszy cytat pokochałam tę książkę <3
    Twoja recenzja zresztą równie mocno przekonuje. Chyba mam ochotę na tak klimatyczną powieść <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Najbardziej zaintrygowała mnie ta pośrodku. Książka może by mi się spodobała, bo kocham wszystko co ma związek z tematyką ślubną <3 <3 <3 A w połączeniu z zimą mogłoby wydać mi się to ciekawe ^^

    A i ten pierwszy cytat genialny, uśmiałam się :D

    Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
    Szelest Stron

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale świetne, naprawdę brawo :)
    Zapraszam do mnie, może wspólna obserwacja? :)

    veronicalucy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Niestety, nie bawię się w obs. za obs. ;)

      Usuń
  6. W przyszłym tygodniu zabieram się za tę pozycję :).

    OdpowiedzUsuń

Hej! Zostaw proszę po sobie jakiś ślad ♥ Każdy jeden komentarz to dla mnie wielka motywacja! A jeśli spodobał Ci się mój blog to zaobserwuj, by być na bieżąco z postami ;)
Nie zapomnij zostawić adresu do swojego bloga - z chęcią zajrzę.

Copyright © 2014 Readforrhys , Blogger