[Przedpremierowo] Dzień ostatnich szans - Robyn Schneider

Tytuł: „Dzień ostatnich szans”
Autor: Robyn Schneider
Tłumacz: Aga Zano
Wydawnictwo: Moondrive
Ilość stron: 293
Moja opinia: 8/10

Kiedy był wielki szał na pierwszą książkę Robyn Schneider wydaną w Polsce - „Początek wszystkiego”... no cóż, mnie on nie obejmował, jakoś w ogóle nie ciągnęło mnie do tej historii. Jednak w przypadku drugiej jej książki, po przeczytaniu opisu poczułam się zaintrygowana i miałam niejasne przeczucie, że to może być całkiem, całkiem. Stwierdziłam, że dam jej szansę, nawet pomimo tematyki choroby, za którą mówiąc szczerze – niezbyt przepadam.

Więc może wcale nie opłakujemy przyszłości – stwierdziłam. - tylko siebie samych.”

To, że Lane jest ambitnym nastolatkiem, z zaplanowaną przyszłością, ale nagle wszystkie plany chwilowo biorą w łeb przez to, że zachorował – już pewnie wiecie z opisu fabuły. To pierwsze zdanie z tyłu książki jest tak skonstruowane, że dziwnie mocno zapadło mi w pamięć. Ale tak, Lane jest inteligentnym chłopakiem, można wręcz powiedzieć, że kujonem, który nie widzi świata poza nauką. Dla niego rozrywką jest siedzenie do późnych godzin nocnych,a nie imprezowanie, jak w przypadku większości nastolatków w tym wieku. Jego celem jest jedna z prestiżowych uczelni, na która rozpaczliwie pragnie się dostać. Kiedy łapie go choroba – hipergruźlica, czyli szczep gruźlicy odporny na wszelakie dostępne leki, a on sam trafia do Latham House, początkowo nie potrafi się odnaleźć. Mimo że nie musi, a nawet chwilowo nie powinien, on i tak kuje po nocach.

Nie zrozumcie mnie źle, nie uważam, żeby to było coś złego, ale... ale tu chodzi o umiar. Sama nauka to nie wszystko, to, co umiemy dzisiaj, za dziesięć lat już dawno nie będzie w naszej pamięci. W końcu większość z nas uznaje zasadę ZZZ (Zakuć, Zdać, Zapomnieć. No, przyzna się ;P), ale w przypadku Lane'a to już było lekko niezdrowe. Nie wiem, chyba że to ja jestem tak uprzedzona do nauki i nie wyobrażam sobie, żeby siedzieć AŻ tyle. Lane sam w sobie jest bardzo sympatycznym, poukładanym chłopakiem, którego nie od razu, ale bardzo polubiłam.

W Latham House oczekiwano od nas wiary w cuda. W drugą szansę. Każdego poranka budziliśmy się z nadzieją, że los w magiczny sposób się odmienił.”

Kojarzycie powiedzenie „jaki ten świat mały”? Właśnie ono przyszło mi na myśl, kiedy doszło do pierwszego spotkaniaaaa, a właściwie pierwszego po latach, spotkania bohaterów. Sadie wydaje się być przeciwieństwem Lane'a, buntownicza dziewczyna, która nie poddaje się tak łatwo nakazom i zakazom, a jednocześnie zna w tym wszystkim umiar. Razem z grupką przyjaciół, jest... inna od reszty mieszkańców sanatorium. Czemu? Czytając od razu zauważycie, co mam na myśli.

„Dzień ostatnich szans” wydawało mi się, że będzie bardzo ponurą książką o pokonywaniu choroby i problemach nastolatków. Owszem, pojawiają się mniej lub bardziej (dwa razy omal się nie rozpłakałam) smutne momenty, ale nie tylko one składają się na historię. Jest przyjaźń, jest nastoletnia miłość, jest łamanie „zakazów”. To wszystko mogłoby się złożyć na zwyczajne, beztroskie życie nastolatków, gdyby nie choroba, na którą cierpią. Zdają sobie sprawę z tego, że to, że dzisiaj czują się dobrze wcale nie znaczy, że jutro tez tak będzie. Równie dobrze następnego dnia mogą wyzdrowieć, lub może im się pogorszyć do tego stopnia, że z Latham wyjadą w inny sposób. Każdy dzień, może być dla nich tym ostatnich i oni dobrze to wiedzą, lecz starają się o tym nie myśleć. Śmieją się, żartują, dogadują sobie, przeżywają przygody. Po prostu korzystają z życia.

Cóż w moim przypadku bycie singielką to raczej choroba przewlekła, na którą cierpię od urodzenia”

Cała ta choroba zwana hipergruźlicą oraz Latham House to wymysł autorki, o czym zresztą ona sama wspomina na końcu książki. Bardzo mi się spodobał ten pomysł z wmyśleniem „nowej” choroby. Te dzieciaki mają cały czas nadzieję, że naukowcy w końcu stworzą jakieś lekarstwo, które również tutaj jest dziełem wyobraźni autorki. Myślę, że ona w ten sposób chciała dać nam do zrozumienia na podstawie czegoś co się MOŻE zdarzyć, a nie czegoś, co faktycznie istnieje. Choć nie wiem, czy to, co teraz napisać ma sens ;P

[...] czasami nie chodziło o to, żeby być najlepszym, bo to wcale nie oznacza, że ma się najlepsze życie, najlepszych przyjaciół, najlepsze doświadczenia.”

Ta książka jest stosunkowo krótka, nie ma nawet trzystu stron, nie powiem, że jest to jedna z lepszych książek, które jak dotąd przeczytałam, ale... bardzo mocno daje do myślenia i skłania do refleksji. Obojętnie, czy jesteśmy zdrowi, czy chorzy nigdy nie wiemy, kiedy dzień dzisiejszy, jest również tym ostatnim. Po prostu tego nie wiadomo. Tak jak to określiła Sadie – przybliżony dzień naszych narodzin, jest znany, lecz ten ostatni – nie. On zależy od wszystkiego, nawet od tego, czy wyjdziemy z domu minutę wcześniej, czy później. „Dzień ostatnich szans” dobitnie pokazuje, że życie jest kruche, a nikt z nas nie jest nietykalny. To sprawia, że powinniśmy doceniać to, co mamy, a także wykorzystywać szanse, które codziennie dostajemy od życia. Bo nigdy nie wiadomo, czy ta szansa nie będzie tą ostatnią. Czasami zbytnio pochłania nas pogoń za tym, co w dużej mierze jest po prostu nieistotne, a powinniśmy skupić się na tym, co najważniejsze. Wykorzystywać szanse, które daje nam życie. Robić tak, by niczego nie żałować. Autorka świetnie pokazała to na przykładzie Lane'a – przez naukę stracił wiele szkolnych imprez, zabaw, wycieczek. A przecież w życiu nie chodzi o to, by robić wszystko jak najlepiej, ale o to, by robić wszystko dobrze, z umiarem i tak, by być w pełni szczęśliwym.

Takie refleksje targały mną aż do następnego dnia, a rzadko która książka potrafi mnie tak w tym sensie chwycić. Myślę, że śmiało mogę wam polecić tę książkę, jeśli macie ochotę na coś mocnego, potrafiącego stawić do pionu i sprawić, że zaczniecie zastanawiać się nad swoim życiem, o ile oczywiście nie macie nic przeciwko młodzieżówkom ;)

Nie zostałeś wymazany – powiedziała. - To by oznaczało, że zniknąłeś. Ty zostałeś raczej... poddany przymusowej eksmisji ze swojego dawnego życia.”

Za możliwość przeczytania dziękuję:


Jest różnica między umieraniem a byciem martwym. Wszyscy umieramy. Niektórzy umierają przez dziewięćdziesiąt lat, inni przez dziewiętnaście. Ale każdy ranka każdy człowiek na świecie jest jeden dzień bliżej śmierci. Każdy. Więc życie i umieranie to tak naprawdę tylko różne sposoby nazywania tego samego, jeśli dobrze się nad tym zastanowić.”

Data premiery - 28 lutego
Do następnego! ;)

25 komentarzy:

  1. Chętnie skorzystam z polecenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację, książka nie jest wybitna, ale skłania do refleksji. A to już coś :) A co do paranoicznego uczenia się Lane'a to kurcze, niestety znam taką osobę jak on więc mnie nie zaskoczyło jego zachowanie :) niestety zdarzają sie takie skrajne przypadku miłości do nauki ..

    Pozdrawiam cieplutko,
    bookwormpl.blogspot.com (i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! ;) Ja takiej osoby nie znam, ale jakoś tez mnie ono nie dziwi ;P

      Usuń
  3. Lubię jak książka skłania do refleksji. Mam ją w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę dać jej książce szansę. Wygląda na godną przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Dzień ostatnich szans" spodobała mi się. Może nie była to wybitna, ani zaskakująca historia, niemniej jednak czytało ją z przyjemnością. I oczywiście doceniam przesłanie autorki poprzez tę książkę :) Warto sięgnąć po ten tytuł :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio koleżanka mi ją polecała :) Przeczytałam Twoją recenzję i myślę, że chętnie po nią sięgnę z ciekawości :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli są refleksje, muszę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chętnie przeczytam, lubię tego typu książki z refleksjami ❤
    Pozdrawiam cieplutko
    My blog

    OdpowiedzUsuń
  9. O, o super. Coś dla mnie. Na pewno bym sobie popłakała, takie fabulły zawsze mnie wzruszają. Jestem zdecydowanie ciekawa.
    pozdrawiam,
    polecam-goodbook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślałam, że to kolejna schematyczna opowiastka o nastolatkach i chorobie, a tu się okazuje, że to coś więcej. Lubię, kiedy książka zmusza do refleksji i zawiera w sobie głębszy przekaz, sprawiając, że zaczyna się myśleć nad swoim życiem i priorytetami.
    Dam jej szansę!
    Pozdrawiam ciepło ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli ta książka powinna ci się spodobać :D

      Usuń
  11. Mam w planach tę książkę, jednak twoja recenzja... skusiła mnie bardziej i chyba ją przeczytam wcześniej niż później. :D

    potegaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Lubię książki skłaniające do refleksji, jednak czuję że to nie mój klimat mimo wszystko. Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie mam nic przeciwko młodzieżówkom, a ten tytuł zapowiada się całkiem sympatycznie :)

    OdpowiedzUsuń

Hej! Zostaw proszę po sobie jakiś ślad ♥ Każdy jeden komentarz to dla mnie wielka motywacja! A jeśli spodobał Ci się mój blog to zaobserwuj, by być na bieżąco z postami ;)
Nie zapomnij zostawić adresu do swojego bloga - z chęcią zajrzę.

Copyright © 2014 Readforrhys , Blogger